Rozdział
dedykowany Sol, która często dopingowała mnie do pracy i służyła za Wena. Gdyby
nie ona pewnie dłużej musielibyście nieraz czekać aż coś naskrobię. Dziękuję ci
za pomoc i cierpliwość.
Michaś został zaniesiony przez policjanta, na którego szyi zawisnął, do radiowozu. Mężczyzna zaskoczony ufnością malucha pogłaskał go po ciemnej główce i usiadł z nim na tylnym siedzeniu.
- Nie bój
się, już złapali tych okropnych porywaczy
- uśmiechnął się do chłopczyka uspokajająco.
- Nie byli
tacy źli, robili dobre kanapki i pozwolili mi oglądać bajki. A potem jak
znalazłem to wino, straszne się ucieszyłem – opowiadał z przejęciem maluch.
- To w domu
pozwalają pić ci alkohol? – zapytał
zdezorientowany mężczyzna.
- O czym pan mówi, przecież dzieciom nie wolno!
– oburzył się Michaś. – Wie pan – kontynuował z poważną minką – ja kiedyś oglądałem taki film jak dwóch
panów piło wino, potem się całowali, turlali po dywanie i zaczęli robić TE
rzeczy. Weszła sąsiadka, a oni nawet jej nie zauważyli. Pomyślałem, że jak się
zaczną turlać, to ucieknę i poszukam telefonu, żeby zadzwonić do tatusia –
zamrugał długimi rzęsami Michaś wyraźnie z siebie zadowolony.
- Aa sskąd
wiedziałeś, że oni będą się całować? – Wyjąkał policjant, któremu od tych
wszystkich rewelacji zaczęło lekko kręcić się w głowie. Siedzący z przodu
radiowozu kierowca zatykał sobie pięścią usta i wydawał z siebie dziwne
bulgoczące odgłosy.
- To proste,
oni zachowywali się zupełnie jak moi tatusiowie. Patrzyli sobie w oczy,
uśmiechali się, a ten większy ciągle wzdychał i się oblizywał, zupełnie jak
tata Max – Chłopczyk wbił w mężczyznę niewinne oczęta.
- Możesz
oglądać takie filmy dla dorosłych? – zapytał mężczyzna całkowicie skołowany.
- Nie mogę,
ale jak chłopcy w zerówce powiedzieli, że bocian przynosi dzieci musiałem to
sprawdzić, bo wie pan taki niemowlak dużo waży i ptaszek by go przecież nie
uniósł – odparł z powagą małego naukowca Michaś. – Wiedziałem, że mnie w konia
robią. W Internecie pisało, że najpierw trzeba robić TE rzeczy, a potem
dzidziuś rośnie w brzuszku – przysunął się do policjanta bliżej i z ogromną
ciekawością zaczął obmacywać jego sporą oponkę. – Jest już bardzo duży, pewnie
maluszek niedługo się urodzi – pokiwał główką.
- Ale ja
nie….- Policjant obserwował poczynania chłopca z otwartymi ustami nie wiedząc
co odpowiedzieć. Tymczasem kierowca zaskowyczał jakby ktoś nadepnął mu na nogę
i wypadł z samochodu dławiąc się własną dłonią.
– Myślę, że najlepiej będzie jak odwieziemy
cię do domu – Machną przez okno na stojącego nieopodal mężczyznę. Po dwóch
godzinach byli już na miejscu. Chłopczyk w tym czasie zasnął na kolanach
porucznika. Jak tylko policjant wszedł do holu w willi Norra usłyszał głośny
pisk. Pojawiła się jasnowłosa błyskawica i wyrwała Michasia z jego ramion.
Jacek delikatnie przytulił do piersi śpiącego synka i pobiegł z nim na piętro,
zostawiając oniemiałego gościa samego.
-
Przepraszam za męża – Max podał rękę policjantowi. - Trochę go poniosło, ale strasznie się
denerwował. Jesteśmy ogromnie wdzięczni policji za pomoc i szybką interwencję.
- To nasza
praca – odparł skromnie mężczyzna – nie jestem pewien czy ta interwencja była
rzeczywiście konieczna – roześmiał się i położył zdumionemu piosenkarzowi rękę
na ramieniu. Usiedli w salonie, gdzie po chwili dołączyła do nich cała rodzina.
Michaś w tym czasie kąpał się ze swoją kaczuszką zalewając całą łazienkę.
Wszyscy z zainteresowaniem wysłuchali relacji mężczyzny z przeprowadzonej
akcji, zaśmiewając się do łez z historyjki malucha.
- Chyba będę
musiał zadbać o kondycję – poklepał się po wydatnym brzuchu policjant.- Nie chcę, by następny dzieciak
zapytał mnie, czy tam czasem bliźniaków nie noszę.
…………………………………………………………………………
Jacek od tygodnia szalał po domu. Zamienił się w nadopiekuńczą matkę - kwokę. Nie spuszczał syna z oka i nie pozwalał mu odejść od siebie nawet na krok. Po kilku dniach wszyscy mieli już dość jego zachowania, a najgłośniej protestował mały Michaś. W końcu podczas nieobecności Jacka, który nadal chodził na zabiegi i ćwiczenia, cała rodzina zebrała się w salonie. Zaczęli się zastanawiać jak przywrócić chłopakowi rozsądek. Max doszedł do wniosku, że po tych wszystkich dramatycznych wydarzeniach potrzebują wakacji. Postanowił zorganizować miodowy miesiąc, którego tak naprawdę z mężem nigdy nie mieli. Zosia z Martą zaofiarowały się zaopiekować Michałkiem. Nie było już czego się bać. Zelda także została aresztowana w hotelu, w jakiejś małej mieścinie. Jak tylko wrócił Jacek cała rodzinka rzuciła się na niego i tak długo prawili mu kazania, aż wymiękł i się poddał. Zgodził się wyjechać z Maxem, ale tylko na tydzień.
Max naprawdę
się postarał i w ciągu jednego dnia zorganizował wyjazd. Prawdę mówiąc bał się,
że Jacek się rozmyśli i chciał kuć żelazo póki gorące. Miał zamiar zaszyć się z
mężem na jakimś odludziu, bo prasa i telewizja szalały pokazując ciągle zdjęcia
i krótki filmik nakręcony podczas pojmania porywaczy. Oczywiście w
ocenzurowanej nieco wersji, gdzie goliznę zastąpiły śmieszne kwadraciki. Jacek
burcząc i fukając spakował się i z naburmuszoną miną wsiadł do samochodu. Nie
miał ochoty na żadne wakacje, ale doskonale wiedział, że uparta rodzinka nie
dała by mu spokoju. Max obserwował jego miny z rozbawieniem i czułością.
- Kochanie
daj spokój, przestań się marszczyć i ciesz się tą wycieczką. Michaś jest pod
dobrą opieką, a ty powinieneś odpocząć – Mężczyzna położył niby przypadkiem
dłoń na smukłym udzie chłopaka. Ten drgnął i jeszcze bardziej się najeżył.
- Ty się
lepiej na drogę patrz, bo za chwilę jakieś drzewo zaliczymy. Wiem co ci chodzi
po tej zboczonej głowie – odsunął stanowczo jego rękę.
- Jacusiu,
ale skąpiradło z ciebie, od takiego małego mizianka nic ci nie ubędzie. Jestem
doskonałym kierowcą i umiem zapanować nad samochodem w każdej sytuacji –
uśmiechnął się zarozumiale Norr.
- W każdej
sytuacji mówisz? – Jacek spojrzał na niego z podejrzanym błyskiem w oku.
Jechali właśnie szeroką autostradą przez rozległą równinę, w okolicy nie było
widać żywego ducha. Po obu stronach drogi ciągnęły się piaszczyste wydmy z
rzadka porośnięte wysoką trawą. Chłopak pochylił się i puścił radio. Nagle
odwrócił się do męża i włożył mu dłoń między uda. Zacisnął palce na jego
penisie i przesunął w górę i w dół.
- O cholera
– zaklął Max, wciągnął gwałtownie powietrze i z piskiem opon zjechał na
pobocze. Spojrzał na chłopaka, który siedział obok z psotnym błyskiem w oczach
i tryumfalnym wyrazem twarzy.
- Opanowany
co? – Jacek pokazał mu język.
- Oszalałeś,
mogliśmy mieć wypadek głupolu jeden! – warknął ściskając uda, bo jego członek
zareagował bardzo gwałtownie na dotyk męża.
- Nie
przesadzaj, z czym byś się zderzył, z wydmą? – parsknął rozbawiony chłopak i
zerknął na krocze mężczyzny. – Chyba masz problem, a zimnej wody nigdzie ani
śladu – wyszczerzył się bezczelnie.
- Oj
doigrasz się w końcu – pogroził mu piosenkarz. Wyjechał z powrotem na
autostradę i gwałtownie przyśpieszył. Po trzech godzinach dotarli na miejsce.
Zatrzymali się przed niewielkim drewnianym domkiem otoczonym wspaniałym, bujnym
ogrodem. W oddali słychać było szum fal. Jacek rozglądał się dookoła ze
zmarszczonymi brwiami jakby coś usiłował sobie przypomnieć. W końcu nie
oglądając się za siebie ruszył wąską ścieżką w stronę oceanu. Stanął nad
brzegiem i nagle go olśniło.
- Max,
poznajesz? To ta plaża na której się poznaliśmy, jak tu pięknie – westchnął
zachwycony chłopak. Błękitne, kryształowo czyste fale rozbijały się o skały.
- Kupiłem ją
rok po naszym rozstaniu razem z domem. Przyjeżdżałem tu każdego lata i
wspominałem czas, kiedy byliśmy tacy szczęśliwi. Nigdy nie udało mi się o tobie
zapomnieć – Mężczyzna przytulił się do pleców chłopaka i objął go w pasie.
Odwrócił go do siebie i musnął jego usta swoimi. – Wykąpiemy się? – zaczął zrzucać
z siebie ubrania, aż został w samych bokserkach. Jacek niewiele się namyślając
zrobił to samo.
Było samo południe i słońce stało już wysoko
na niebie. Nigdzie nie było widać ani jednej chmurki. Mężczyźni przepychali się
i chlapali beztrosko jak dzieci. Szybko zmęczyli się tym dokazywaniem, bo z
góry lał się prawdziwy żar. Max pierwszy wyszedł na brzeg i schronił się przed narastającym skwarem pod rosnącymi w pobliży drzewami. Usiadł na piasku i uśmiechnął się do swoich myśli. Lekka bryza owiewała mu muskularne ciało. Jak
przed wieloma laty zapatrzył się na wychodzącego z wody Jacka. Mąż niewiele się
zmienił, był równie zgrabny i smukły jak dawniej. Ostatnio nawet trochę się
opalił i teraz jego skóra lśniła złociście. Stanął tyłem do światła. Nagle
krople wody na jego ciele zaczęły błyszczeć, spływały po ładne wyrzeźbionej
klatce, okrążały pępek, zarysowały apetyczne mięśnie na płaskim brzuchu. Malowały mokre szlaczki, spływając w dół ku
szczupłym udom. Mężczyzna oblizał się na ten widok. Nie mógł oderwać od
chłopaka roziskrzonych oczu. W bokserkach natychmiast zrobiło mu się ciasno.
- Jacek – odezwał
się ochryple i wyciągnął do niego rękę. Mąż posłusznie podszedł bliżej i usiadł
mu na udach. Zajrzał mu głęboko w oczy i czule się uśmiechnął.
- Chcesz
mnie? – zarzucił mu ręce na szyję.
- Tutaj,
kochaj się ze mną na tej plaży, na której cię pierwszy raz zobaczyłem –
wyszeptał mu do ucha Max. Chłopak poczerwieniał na twarzy, nie spuszczając
niego wzroku podniósł się i zdjął z siebie bokserki. Objął go nogami w pasie i
ukrył zawstydzoną buzię w zagłębieniu między szyją, a obojczykiem. Mężczyzna
ułożył go na swojej koszuli i zaczął scałowywać słone krople, przesuwał
szorstkim językiem wzdłuż mokrych ścieżek. Jacek tylko posapywał, oddychając
coraz szybciej. Mąż bawił się jego drżącym z ekscytacji ciałem, smakował je i
poznawał wciąż na nowo. Z szyi przesunął się na klatkę, a stamtąd na
stwardniałe, kremowe sutki. Ssał zapamiętale to jeden, to drugi wyrywając z ust
męża coraz głośniejsze jęki. – Rozsuń nogi kochanie – Jacek ulegle zrobił o co
prosił. Umościł się między nimi wygodnie, a jego usta dotarły już poniżej
pępka. Kiedy zobaczył dumnie sterczącą męskość chłopaka westchnął pożądliwie i
polizał ją łakomie.
- Aaa …! –
nie wytrzymał chłopak i wydał okrzyk rozkoszy. Zmieszany włożył sobie pięść do
ust. – Max zrób coś, ja zaraz dojdę! – Sięgnął do spodni po olejek do opalania,
wylał trochę na dłoń. Przesunął ją wzdłuż swojego boku i włożył dwa palce do
zaciśniętej dziurki. Zaczął się zapamiętale pieścić, skomląc z pożądania. Norr
obserwował jego zabiegi z zafascynowaniem. Nie przestając ani na chwilę
pobudzać spragnionego, wijącego się z podniecenia ciała. Mężczyzna rozebrał się
do końca i uniósł nogi kochanka do góry. Oparł na swoich przedramionach. Jacek
natychmiast przestał się dotykać i patrzył na niego rozszerzonymi źrenicami,
prawie zapominając oddychać.
- Weź mnie
mocno i pieprz jakby miał skończyć się świat! – krzyknął rozkazująco. Na takie
oświadczenie Norr wbił się w niego jednym ruchem aż po jądra. – Och…! –
zaskowyczał po zwierzęcemu chłopak i wypiął się bardziej, eksponując krągły
tyłek i kręcąc nim niecierpliwie.
- Głupolku,
rozerwę cię na strzępy jak będziesz się tak zachowywał – wychrypiał Max.
- To dawaj,
pokaż co potrafisz! – warknął. Na taką zachętę mężczyzna zaczął uderzać tak
mocno, że prawie zgiął go wpół. Chłopak był właśnie w siódmym niebie. Drażniona
przez cały czas prostata posłała go na szczyt rozkoszy. Wielki penis Maxa
uderzał w nią raz po raz i zapalał w jego głowie tysiące gwiazd. Teraz
wrzeszczał już z całych sił ponaglając partnera do głębszej penetracji. Nagle
jego ciało zadrżało i wygięło się w łuk. Potężny orgazm dosłowne pozbawił go
tchu. Dochodził wyjąc jak dzikie zwierzę, a mąż wtórował mu niskim głosem.
Wytrysnęli w tym samym momencie i opadli na siebie bez sił. Trzęsące się,
spocone ciała wtuliły się w siebie.
- Kochasz
mnie troszeczkę? - Wyszeptał mu do ucha Norr.
- Pewnie, że
kocham - Jacek potarł policzkiem o jego
falującą klatkę piersiową. – Gdyby tak nie było to co bym tu robił w samo
południe, strasząc mewy i pieprząc się z tobą jak kotka w rui – poczerwieniał
mocno na twarzy, bo właśnie zaczęła mu wracać świadomość. – Max, czy tu blisko
są jacyś sąsiedzi? My chyba byliśmy dość głośno.
- Za tamtą
wydmą jest następny domek, ale o tej porze jedzą pewnie obiad więc może cię nie
słyszeli – zachichotał, widząc speszoną minę Jacka.
…………………………………………………………….................
Epilog
Po kilku
miesiącach odbył się proces, który zakończył się bardzo szybko. Dowody winy
czworga oskarżonych były niepodważalne. Oczywiście najwyższy wyrok otrzymała Zelda, jako mózg całej operacji, do
porwania dołączyły się jeszcze inne przestępstwa kobiety. Dostała 15 lat, które
spędziła w ciężkim stanowym więzieniu o zaostrzonym rygorze. Prze z jakiś czas
dzielnie towarzyszyła jej Nicola, ale ona miała do odsiedzenia tylko pięć lat.
Z ich celi przez ten czas dochodziły dzikie wrzaski i odgłosy walki. Prawie
codziennie dochodziło między nimi do bijatyki. Z tego powody nie umorzono im ani
dnia.
Riki i
Marcel dostali tylko rok aresztu, resztę w zawieszeniu. Do tak niskiego
wyroku bardzo przyczynił się Michaś, który też był przesłuchiwany przez
sądowych psychologów. Mężczyźni dostali wspólną celę, co bardzo ich do siebie zbliżyło.
Już po kilku dniach słychać było stamtąd okrzyki rozkoszy na przemian z
ponagleniami i skowytami. Wkrótce stali się sławni w całym więzieniu. Pod ich
drzwiami ustawiały się kolejki wolnych słuchaczy. Strażnicy dorabiali sobie,
sprzedając bilety wstępu na każdy wieczorny seans. Klienci wychodzili
zadowoleni z wielką erekcją w spodniach, a co wrażliwsi ze sporą, mokrą plamą.
Oczywiście sąsiedzi, bo obu stronach mieli zapewnione atrakcje za darmo.
Tymczasem Marcel i Riki nic o tym nie wiedzieli i bawili się każdej nocy w
najlepsze. Po sześciu miesiącach zostali, ku ogromnemu niezadowoleniu
wszystkich mieszkańców zwolnieni do domu. Dlaczego tak szybko? Ponieważ podczas
okresowego badania wyszło na jaw, że Marcel jest w ciąży i to z bliźniakami. Zaskoczeni
bandyci przez kilka dni dochodzili do siebie po tej niespodziewanej wiadomości. Szybko ich
wypuszczono, załatwiono socjalne mieszkanie i pracę w fabryce papierosów.
Myślicie, że
nasi główni bohaterowi byli mądrzejsi od porywaczy? Niestety nie, oni też
zostali zaskoczeni, kiedy lekarz z uśmiechem wręczył im piękne zdjęcie
dzidziusia, jakie wykonał podczas robienia USG. Popatrzyli na siebie z
kompletnym niezrozumieniem.
- Max,
przecież ty łykałeś jakieś pigułki! – Jacek dźgnął go oskarżycielsko placem w
pierś.
- No coś ty,
odstawiłem je jak powiedziałeś, że ty zażywasz – mąż spojrzał na niego
zdziwiony.
- A mnie
kazał je przestać przyjmować ten lekarz od rehabilitacji, kłóciły się z tym
co mi przepisywał – pokręcił głową Karski. – Jak my sobie damy radę z dwoma
maluchami? – jęknął.
- Nie
przejmuj się skarbie, teraz jesteśmy razem i może jakoś przetrwamy – przytulił
go do siebie piosenkarz, ale w głowie już miał wizję domu przewróconego do góry nogami przez
bandę energicznych łobuziaków.
KONIEC
………………………………………………………………...............
To już koniec tej historii. Mam nadzieję, że wam się podobała. Jak zwykle wszystko dobrze się skończyło. Dziękuję wszystkim czytelnikom za wytrwałość i komentarze, które ogrzewały moje serce.