Po kolacji
Zosia zapędziła Michałka do mycia. Przebrany w piżamkę chłopczyk był już tak
zmęczony, że ledwo trzymał się na nogach. Za nic w świecie jednak nie chciał
się położyć do łóżeczka. Siedział razem z dorosłymi przy stole i głośno protestował
jak tylko ktoś próbował zabrać go do sypialni.
- Może
pójdziesz ze mną, bo nam tu zaraz pod stół wpadniesz. Oczka już ci się same
zamykają – odezwał się w końcu Max – opowiem ci bajeczkę.
- A umiesz?
– zapytał maluch, patrząc na niego z powątpiewaniem. – Musi być długa.
- Dobrze,
postaram się – Mężczyzna wyciągną ręce, aby podnieść chłopca. Ten jednak
zwinnie zeskoczył ze stołka z drugiej strony, wyminął go i pobiegł do sypialni.
Piosenkarz zagryzł wargi i podążył za synem.
- Nie martw
się – rzuciła za nim Zosia – musi się do ciebie przyzwyczaić. Kiedyś wreszcie
ci zaufa i pozwoli się przytulić.
Po jakiś
piętnastu minutach Norr wrócił z powrotem. Zosia siedziała już sama na kanapie
i popijała koniaczek. Jimi zamknął się w łazience i nie wyglądało na to by
szybko miał stamtąd wyjść. Max usiadł obok zamyślonej kobiety i nalał sobie
odrobinę alkoholu.
- Powiedz,
jak wy się właściwie poznaliście? Jacek nigdy mi o tym nie mówił – poprosiła.
-To stare
dzieje, minęło tylko sześć lat, a mnie się wydaje, że wszystko wydarzyło się w
jakiejś innej epoce – westchnął Max.
- No, nie
daj się prosić – dolała mu szczodrze złocistego płynu.
,,- To był paskudny dzień. Wracałem
właśnie z zespołem z długiej trasy koncertowej, wszyscy byliśmy zmęczeni upałem, głodni i stęsknieni za naszymi najbliższymi. Siedzieliśmy obok siebie w
skwaszonych humorach i warczeliśmy jeden na drugiego o każdy drobiazg. Nasz
autobus zepsuł się już drugi raz i wyglądało na to, że do domu dotrzemy dopiero
późną nocą. Zatrzymaliśmy się więc na przydrożnej stacji benzynowej. Nasz
kierowca poszedł do warsztatu poprosić o pomoc, chłopcy powlekli się na piwo, a
ja udałem się na spacer zwabiony szumem oceanu. Wkrótce
dotarłem do małej plaży i potknąłem się o leżący na piasku magnetofon grający
jakąś skoczną, popową muzę. Zakląłem szpetnie i zacząłem rozglądać się dookoła
za właścicielem, żeby go porządnie obsztorcować. W wodzie zobaczyłem dwóch,
ubranych tylko w kąpielówki chłopaków chlapiących się i piszczących jak małe dzieci.
Podszedłem bliżej, otwarłem usta, aby na nich wrzasnąć i oniemiałem z wrażenia. Przed sobą
miałem widok, który dosłownie zaparł mi dech w piersi. Słońce zaczęło już
zachodzić i kładło na falach wspaniałe złocisto różowe refleksy. Jednostajny,
cichy szmer oceanu koił skołatane nerwy. Jeden z młodych mężczyzn podszedł
bliżej brzegu i śmiejąc się dźwięcznie do kolegi, rozpostarł ramiona i zaczął nagle tańczyć. Poruszał się w rytm
muzyki zwinnie i z taką gracją, że zdawał się unosić nad powierzchnią wody.
Perliste krople lśniły na jego pięknym, opalonym, smukłym ciele zupełnie jak
małe diamenty. Długie do łopatek, przeplecione miedzianymi pasmami brązowe włosy wirowały razem z nim. Połyskliwe,
jedwabiste nitki otoczyły miękkim kokonem jego szczupłą, delikatną twarz.
Ciemne oczy z bursztynowymi plamkami błyszczały z radości i rozpierającej go
energii. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Jeśli istniał jakiś bożek młodości,
to tak właśnie musiał wyglądać. Byłem tak zauroczony, że nie zauważyłem jak
drugi z chłopaków zaszedł mnie od tyłu i klepną w ramię.
- Te zboczeniec, przestań się gapić i
powiedz co zrobiłeś z naszymi ubraniami? – odezwał się z groźną nutką w głosie, rozglądając się dookoła. – Jacek wyłaź, mamy tutaj podglądacza -
krzyknął w stronę oceanu. Tancerz zamarł w pół kroku, odwrócił się w naszym kierunku, zmrużył oczy i zaczął powoli wychodzić z wody. Starannie mnie ominął i stanął za przyjacielem tak, że widziałem tylko jego
wielkie, czekoladowe oczyska spoglądające na mnie nieśmiało spod gęstych,
ciemnych rzęs. Znowu się na niego zagapiłem, zupełnie zapominając o jego
wkurzonym koledze.
- Paweł, jesteś pewien, że to on? –
usłyszałem jego cichy głos. – Dobrze szukałeś?
- A kto, któryś z krabów poczuł się
nagi i podprowadził nasze gacie? –gorączkował się wyższy. W tym momencie
rozległ się zduszony chichot tancerza. – Z czego się cieszysz głupku, jak teraz
wrócimy do domu? – walnął go w rozczochraną łepetynę Paweł.
- Wiesz, jakby go tak złapać i
rozebrać to ty miałbyś spodnie, a ja koszulkę – mały drań wskazał na mnie, a
jego pełne usta drgały od powstrzymywanego śmiechu. Nadal ukrywał się za
szerokimi plecami kolegi.
- Ejże, nawet o tym nie myślcie, nie
mam pojęcia kto wam zrobił taki głupi kawał – cofnąłem się przezornie do tyłu.
– Daleko mieszkacie? Za chwilę naprawią nam samochód, więc ewentualnie możemy
was podwieźć - powiedziałem, nie odrywając wzroku od Jacka.
- No nie wiem – zastanawiał się Paweł, zerkając na mnie podejrzliwie.
- Wyglądam na gangstera? – zapytałem
rozbawiony jego nieufnością i tym jak najwyraźniej matkował swojemu kumplowi.
- Szczękę masz w tej chwili w okolicy
kolan i ślinisz się wprost nieprzyzwoicie. Jeszcze chwila, a zaczniesz machać
ogonem i znaczyć teren. Nie mogę pozwolić, żebyś omotał tego małego naiwniaka –
potargał poufale Jacka za ucho. Tymczasem ten w odpowiedzi zwinął się jak wąż i
uszczypnął go mocno w bok. – Ała! Ja tu bronię twojej cnoty, a ty mi tak
dopłacasz niewdzięczniku jeden – wrzasnął Paweł.
- Nie rób ze mnie nierozgarniętej
gęsi, baranie – fuknął na niego obrażony chłopak i zadarł do góry nos. –
Potrafię odróżnić porządnego faceta od playboya.
- Nie byłbym tego taki pewien
królewno. Pamiętasz tego rudego dżentelmena, który potem na basenie chciał ci
włożyć rękę do majtek? Musiałem cię ratować, bo ty zamiast kopnąć go w jaja
piszczałeś jak gwałcona dziewica – machnął na niego lekceważąco Paweł.
- To było dawno – odparł cały
czerwony na twarzy chłopak- po za tym nie powinieneś takich rzeczy opowiadać
przy obcych – skinął głową w moją stronę rumieniąc się jeszcze bardziej. Mniej
więcej w takim tonie sprzeczali się całą drogę z plaży. Chwilę potem zadzwonił
telefon, to mój kierowca informował mnie, że samochód został naprawiony. Skończyło
się na tym, że odwieźliśmy ich do domu owiniętych w kraciaste koce.
Max
uśmiechnął się do swoich wspomnień. Zosia siedziała słuchając go z otwartymi
ustami. Całą sobą chłonęła jego opowieść. Widziała jak zmieniła się twarz Norra
kiedy mówił o Jacku, ile ciepła pojawiło się w
jego chłodnych zazwyczaj błękitnych oczach. Pamiętał ich pierwsze
spotkanie z najdrobniejszymi szczegółami jakby to było wczoraj.
- Może jeszcze nie wszystko stracone? – pomyślała kobieta. – Koniecznie muszę namówić do wyjazdu Jacka.
………………………………………………………………………………………………..
Następnego
dnia podniecony Michałek doprowadzał wszystkich do szału. Biegał po całym domu
w majtkach w misie już od szóstej rano kwicząc i podśpiewując. Nie omieszkał
się pobudzić wszystkich, skacząc im po łóżkach i drąc się wniebogłosy.
- Dzisiaj
przyjeżdża mój tatuś! Będzie mnie przytulał i opowiadał bajeczki – krzyczał ile
sił w małych płucach i z chichotem uciekał przed zdesperowaną Zosią i lekko już
zasapanym Maxem.
- Szefie
powinien pan więcej ćwiczyć, bo kondycja coś szwankuje – mruknął zaspany Jimi,
który właśnie wszedł do pokoju obudzony hałasem jaki we trójkę czynili biegając
po całym mieszkaniu.
- I już po
premii – warknął do niego Max, nurkując pod stołem i łapiąc piszczącego zbiega.
– Musisz się umyć i ubrać. Nie weźmiemy do szpitala takiego golaska - zwrócił
się do wierzgającego malca Norr.
- Przypilnuj
go – Zosia wręczyła mu ubranko dla syna. - Zrobię wam śniadanie.
- Ale ja
nigdy tego nie robiłem – odezwał się lekko spłoszony Max.
- Poradzisz
sobie – uśmiechnęła się do niego Zofia – jesteś już dużym chłopcem. – Po czym
zniknęła w kuchni. Mężczyzna popatrzył z powątpiewaniem na malucha i podążył z
nim do łazienki. Postawił go na podłodze i wskazał umywalkę.
- A
krzesełko? –zapytał Michaś. - Tatuś mi
je zawsze daje, bo nie mogę dosięgnąć kranu. - Norr poszedł do pokoju i wrócił
z taboretem. – Zapomniałeś przygotować mi pastę do zębów – chłopczyk nastawił
szczoteczkę, aby mężczyzna mógł na nią wycisnąć odrobinę miętowego żelu. –
Wiesz, ty będziesz musiał chyba iść do szkoły dla tatusiów – pokiwał poważnie
główką Michaś i zajął się czyszczeniem zębów. – Poszukamy jakiejś w Internecie
i zapiszemy cię. Myślisz, że dasz radę? – zapytał zaciekawiony i wbił w
mężczyznę błyszczące szare ślepka. Widząc zaskoczenie i niepewność mężczyzny
chłopczyk pogłaskał go po ręce i uśmiechnął się do niego. – Nie bój się, będę ci
pomagał odrabiać zadania, a jak dostaniesz dwóję, to cię obronię i nie
dostaniesz klapsa w pupę.
- Muszę się
nad tym zastanowić – odpowiedział mu równie poważnie Max. W tym momencie coś przyszło
mu do głowy, a w jego oczach pojawiły się szelmowskie błyski. – Może tatuś
Jacek mógłby mnie uczyć? Jest przecież najlepszym tatusiem prawda – uśmiechnął się
do malca.
- Pewnie,
jest królem tatusiów – kiwnął głową energicznie chłopczyk.
-Wtedy
jednak musiałbym zamieszkać z wami, żeby wszystko mi dokładnie pokazał i
wyjaśnił – Michaś przyglądał mu się przez chwilę z zafrasowaną minką.
- Ale gdzie
ty będziesz spał? – podrapał się po głowie. - Mam bardzo małe łóżeczko, a Pan
Miś strasznie chrapie – dodał sprytnie, najwyraźniej nie mając ochoty się
dzielić z nikim swoim pokojem.
- Może
zapytasz tatę, on ma większą sypialnię – poddał mu pomysł Max. Już widział w
myślach minę Jacka, kiedy syn zacznie opowiadać mu o swoich planach. Jeśli
chodzi o niego, to nie miał zamiaru robić dziecku przykrości i się
przeciwstawiać jego pomysłom. Jak sobie wyobraził, że będzie miał obok siebie
na łóżku smukłe ciało męża, zrobiło mu się jakoś tak przyjemnie ciepło.
- Tak i
wersalka jest szeroka. Zmieścicie się razem – klasnął w ręce zadowolony
chłopczyk. – Pytałem kolegi i on powiedział, że jego rodzice śpią w jednym
pokoju. Tatuś na pewno się zgodzi. - Po kilkunastu minutach zakończyli poranną
toaletę i udali się do kuchni, dokąd przywabiły ich smakowite zapachy. Michałek
chwycił Norra za rękę i posadził obok siebie przy stole. Widząc ich w tak
doskonałej komitywie Zosia pokręciła głową.
- Co tam
wspólnie uradziliście? – zapytała zaciekawiona.
- To
tajemnica – odparł uśmiechnięty chłopczyk podskakując na stołku. – Max będzie
się uczył. – Zaskoczona kobieta popatrzyła pytająco na piosenkarza.
- Nie mogę
ci powiedzieć, to pomysł Michałka – mrugnął do niej mężczyzna z miną kota który
właśnie ma zamiar dobrać się do śmietanki.
………………………………………………………………………………………
Po trzech
godzinach wszelkiego rodzaju katastrof siedzieli nareszcie wynajętym przez
Jimiego wcześniej samochodzie. Najpierw stali przez godzinę w korku, potem sekretarz
zgubił drogę i znowu stali w tym samym korku, rzucając w stronę speszonego
chłopaka coraz groźniejsze spojrzenia. Potem lekarz prowadzący Jacka gdzieś
przepadł i czekali na wypis deptani po nogach przez przewalający się po
korytarzu tłum. Następnie okazało się, że w dokumenty medyczne wkradła się
pomyłka i trzeba je było drukować jeszcze raz, więc kiedy nareszcie ta męka się
skończyła wszyscy odetchnęli z ulgą. Jimi oczywiście usiadł za kierownicą, a
Zosia sprytnie usadowiła się obok niego wpychając się przed Jacka, który
najwyraźniej wpadł na ten sam pomysł. Tymczasem Max udając, że nie widzi tych
dziwnych manewrów, spokojnie zapinał Michałka na foteliku dla dzieci.
- Wolisz
siedzieć w środku, czy od okna – zapytał uprzejmie wkurzonego Jacka.
- Wszystko
mi jedno warknął - podminowany chłopak. Usadowił się obok Michałka, więc Maxowi
nie pozostało nic innego jak usiąść obok niego. Zresztą mężczyzna nie chciał
wyjść na przyzwyczajonego do komfortu marudę. Było dość ciasno, nie miał więc innego
wyjścia jak przywrzeć mocno do ciepłego boku męża. Został natychmiast
ofuknięty, ale wzruszył tylko ramionami dając do zrozumienia chłopakowi, że to
przecież nie jego wina. Niestety tego dnia wszystko chyba sprzysięgło się
przeciwko Karskiemu. Wkrótce okazało się, że na głównej ulicy był poważny
wypadek i została wyłączona z ruchu, Musieli nadrabiać spory kawałek drogi
krętymi, bocznymi uliczkami. Przy każdym ostrzejszym zakręcie Jacek wpadał na
Maxa albo odwrotnie, Max na Jacka. Michałek obserwował te przepychanki z
wielkim zainteresowaniem.
- Chwyć
tatusia i mocno go trzymaj, bo będzie mieć siniaki – odezwał się troskliwie maluch
do Norra.
- Oczywiście
Michasiu masz rację, musimy dbać o tatusia – mrugnął do chłopczyka mężczyzna,
po czym objął mocno ramieniem Jacka dosłownie przyklejając się do jego boku.
- Co robisz
kretynie?! – syknął mu do ucha zarumieniony Karski, usiłując uwolnić się z jego
macek.
- Ja to co,
dbam o twoje zdrowie – wyszczerzył się do niego Max z miną niewiniątka.
- Jimi
zatrzymaj się! – krzyknął niespodziewanie chłopczyk.
- Co się
stało, boli cię coś, niedobrze ci? – zapytał go zaniepokojony Jacek.
- Nie, ale
tutaj jest sklepik z zeszytami, a Max potrzebuje dzienniczka – Odparł poważnie
maluch. Karski odwrócił się do męża i spojrzał na niego niezmiernie zdumiony.
- Czyżbyś
zapisał się do szkoły? Trochę późno, ten twardy łeb niczego nowego już nie
przyjmie. Jest wyjątkowo oporny na wszelkie metody perswazji – spojrzał na
niego wymownie.
- Pomogę Maxowi
– odezwał się niespodziewanie Michaś. – Tylko nie daj mu mocnych klapsów jak
dostanie dwóję, bo się potem będzie jąkał jak mój kolega Patryk.
- Nic z tego
nie rozumiem. O co tutaj chodzi? – zwrócił się do męża Jacek. Niestety Norr w tej
chwili nie mógł mu udzielić żadnej odpowiedzi, bo zajęty był opanowywaniem
szalonego chichotu, który go właśnie ogarnął.
...........................................................................................................................
Betowała Niebieska
Betowała Niebieska