To opowiadanie o trudnym uczuciu w blasku fleszy. Historia toczy się w rzeczywistości nie całkiem alternatywnej. Sława, której wielu z nas tak pożąda ma też swoje ciemne oblicze.
Dwóch, kiedyś ogromnie kochających się ludzi ma okazję zacząć wszystko od nowa. Czy stara intryga, która ich rozdzieliła wyjdzie na jaw? Czy będą umieli sobie wybaczyć? A może znajdzie się ktoś trzeci, komu uda się ich połączyć?
W tym świecie małżeństwa homoseksualne są zawierane swobodnie, a medycyna stoi na o wiele wyższym poziomie od naszej. Mężczyźni mogą zachodzić w ciążę na skutek wywołanej celowo, kilka pokoleń wcześniej, mutacji genetycznej. Ich narządy wewnętrzne różnią się jednak całkowicie od kobiecych.
Dwóch, kiedyś ogromnie kochających się ludzi ma okazję zacząć wszystko od nowa. Czy stara intryga, która ich rozdzieliła wyjdzie na jaw? Czy będą umieli sobie wybaczyć? A może znajdzie się ktoś trzeci, komu uda się ich połączyć?
W tym świecie małżeństwa homoseksualne są zawierane swobodnie, a medycyna stoi na o wiele wyższym poziomie od naszej. Mężczyźni mogą zachodzić w ciążę na skutek wywołanej celowo, kilka pokoleń wcześniej, mutacji genetycznej. Ich narządy wewnętrzne różnią się jednak całkowicie od kobiecych.
W poczekalni
Szpitala Wojewódzkiego był straszny tłok i tylko nielicznym udało się zająć
miejsca siedzące. Chorzy, zmęczeni ludzie, którzy niejednokrotnie przyjeżdżali
tutaj z bardzo daleka, podpierali ściany, kucali lub desperacko siadali wprost
na podłodze, cierpliwie czekając na swoją kolej. Czasami tylko ktoś się
wyłamywał, sarkając na dzisiejszą służbę zdrowia. Wszyscy spoglądali wtedy po
sobie i szeptali ze współczuciem.
- To nowy –
patrzyli na takiego delikwenta kiwając
smutno głowami ze zrozumieniem wynikającym z długiego cierpienia.
Doskonali wiedzieli dlaczego się tak kręci i niecierpliwi. Czekał na wyrok,
który zaważy na całej jego przyszłości. Poradnia Onkologiczna to miejsce, gdzie
codziennie życie miesza się ze śmiercią, a lekarz jest zastępcą Boga i tak jak
on, kieruje na prawą lub na lewą stronę. Wiadomości zwykle były tragiczne, ale
bywały tutaj też radosne chwile. Łzy szczęścia i ulgi u wychodzących z gabinetu
ludzi świadczyły wymownie o odmianie losu. Wśród tego tłumu stał na uboczu
młody, blady mężczyzna i cicho rozmawiał z niewysoką, korpulentną kobietą
stojącą u jego boku. Gdy z głośnika rozległo się jego nazwisko drgnął i z
widocznym strachem na szczupłej twarzy wszedł do gabinetu. Siedzący za biurkiem
siwowłosy lekarz wskazał mu miejsce siedzące.
- Panie
Karski mamy już wszystkie pana wyniki. Mam dla pana dwie wiadomości. Guz, który
ma pan w brzuchu nie jest złośliwy i trzeba go jak najszybciej usunąć. Druga
niestety jest nieco gorsza. Umiejscowił się miedzy dużymi naczyniami i w
pobliżu ważnych splotów nerwowych. Operacja będzie bardzo trudna i
niebezpieczna. Ma pan 50 % szans na przeżycie. Jeśli ma pan jakieś
nieuregulowane sprawy rodzinne, to proszę się tym zająć jeszcze w tym tygodniu.
Ma pan ogromne szczęście, bo mogę panu zaoferować dość szybki termin zabiegu.
Za tydzień ma pan się zgłosić do mnie o godzinie dziewiątej na oddziale.
- Panie
doktorze czy operacja jest konieczna? Jestem ojcem samotnie wychowującym
dziecko i nie mam komu powierzyć Michałka – zapytał drżącym głosem chłopak.
- Bez
zabiegu przeżyje pan najwyżej kilka tygodni. Przykro mi, ale nie ma innej
alternatywy – lekarz popatrzył na niego zatroskany.
- W takim
razie niedługo się zobaczymy – odparł stanowczo. Zrozpaczony wbił paznokcie w
dłonie usiłując się opanować.
- Zobaczy
pan, że wszystko będzie w porządku. Jest pan młodym, ogólnie zdrowym
człowiekiem więc powinno się nam udać. Mamy tutaj naprawdę dobrych chirurgów –
uśmiechnął się pocieszająco lekarz. Chłopak podniósł się gwałtownie i nagle
zakręciło mu się w głowie. Serce biło mu bardzo szybko i zaczęło mu się robić ciemno
przed oczami. Chciał uchwycić się biurka, ale nie zdążył. Osunął się bez
przytomności na ziemię.
- Siostro
wózek – krzyknął zdenerwowany lekarz. – Proszę zadzwonić na salę operacyjną, że
mamy nagły przypadek.
Siedząca pod
drzwiami kobieta ze strachem obserwowała rozwój wypadków i kiedy zobaczyła kogo
wywożą z gabinetu chwyciła się za głowę. Przypadła do wózka wołając imię
mężczyzny.
- Jacek, na
miły bóg! – niestety nie otrzymała żadnej odpowiedzi. - Co z nim? – zapytała
wiozących go pielęgniarzy.
- Jest pani
krewną? – zapytał jeden z nich, a widząc jak potakuje, dodał – Idzie na zabieg
w trybie nagłym. Proszę zawiadomić resztę rodziny – popchnął mocniej wózek z
nieprzytomnym mężczyzną i zniknęli za załomem korytarza. Kobieta stała
oszołomiona nie wiedząc co z sobą począć.
- Jakiej
rodziny? Przecież on oprócz mnie nie ma nikogo – wyszeptała trzęsącym się
głosem. – Muszę wziąć się w garść – uderzyła się dłonią w policzek. – Zośka nie
waż się panikować, zostałaś mu tylko ty! Najpierw pójdę po Michałka do
przedszkola, a potem się zobaczy – energicznie pomaszerowała do wyjścia i
wkrótce znalazła się na ruchliwej ulicy. Wsiadła do przejeżdżającego busa i po
chwili stała już przed małym budynkiem pomalowanym na jasne kolory. W
otaczającym go pięknym ogrodzie bawiły się wesoło dzieci. Zadzwoniła do bramki.
- Jestem
Zofia Karska i przyszłam po Michałka – powiedziała do domofonu. Nie upłynęło
pięć minut jak ukazała się nauczycielka prowadząca czarnowłosego malucha.
Chłopczyk radośnie pomachał do czekającej kobiety.
- Zosiu, a
gdzie jest tatuś? Miał po mnie przyjść – powiedział cieniutkim głosikiem,
rozglądając się na wszystkie strony.
- Tatuś
musiał zostać w szpitalu i będzie miał operację. Jutro go odwiedzimy. Musimy mu
naszykować piżamki i ręczniki. Pomożesz mi? Mamy sporo pracy – uśmiechnęła się
do niego kobieta.
- To
dlatego, że bolał go brzuszek? – zapytał strapiony malec marszcząc małe czółko.
- Tak
kochanie, ale niedługo wyzdrowieje i pojedziemy na wakacje. Tatuś będzie
potrzebował spokoju i wypoczynku – zamyśliła się głęboko Zosia. – Ale skąd
wziąć na to pieniądze?
- Mam w
skarbonce – odezwał się niespodziewanie chłopczyk. – Może nam nie starczyć –
dodał poważnie.
- Kociątko
to miło, że chcesz pomóc. Masz dobre serduszko, że chcesz mi dać swoje
oszczędności. Tak długo zbierałeś na komputer. Mam jednak lepszy pomysł –
dodała z błyskiem w oku. – To będzie nasza tajemnica i masz nikomu o tym nie
mówić. Zrobimy tacie niespodziankę – przyśpieszyła kroku. – Najwyższy czas by
Pan Wielki Zdrajca zrobił coś dla syna . Jacek mnie potem zabije, ale trudno,
dumą się jeszcze nikt nie najadł – powiedziała cicho sama do siebie. Po drodze
zrobili jeszcze zakupy w Biedronce. Michałek chodził ze skupioną minką po
sklepie, wybierając artykuły i patrząc przy tym za każdym razem na cenę.
Wyglądał przy tym tak poważnie, że zmartwiona kobieta wybuchnęła śmiechem.
- Oj, będzie
z ciebie niezły księgowy – pogłaskała go po kędzierzawej główce. – Nie mam
pojęcia jakim cudem taki dzieciak, umie tak dobrze liczyć. – Po powrocie do
domu pochowali przyniesione produkty i rozpoczęły się poszukiwania. Na
szczęście mieszkanie Karskiego było bardzo małe, niecałe czterdzieści metrów
kwadratowych. Mieściło się w komunalnych blokach. Składały się na nie dwa
pokoiki, kuchnia i łazienka, było bardzo skromnie i prosto urządzone. Wszystko
sprawiało bardzo przytulne wrażenie.
- Michałku,
wiesz gdzie tata trzyma wszystkie dokumenty? – zapytała Zofia po godzinie
daremnych poszukiwań.
- W kuchni –
chłopczyk podreptał do kredensu i wskazał na małą kasetkę. – Mnie nie wolno
otwierać tego pudełka. Kiedyś wszystko wysypałem i tatuś powiedział, że jestem
małą paskudą. Dostałem klapsa w pupę – żalił się dzieciak.
- W takim
razie sama to przejrzę, a ty pooglądaj sobie bajeczki. Potem spakujemy rzeczy
dla taty – powiedziała kobieta i zaczęła przeglądać papiery. – Znalazłam –
wykrzyknęła po chwili tryumfalnie. - Trzeba będzie tylko zrobić odpis i napisać
list do Pana Dupka - pomachała zwycięsko aktem urodzenia i świadectwem ślubu. –
Ależ ten Jacek niemądry, że do tej pory nie wystąpił o alimenty. Będzie
wściekły jak się dowie co zrobiłam. Nie ma jednak sensu, żeby on tutaj klepał
biedę i zaharowywał się na śmierć, a Pan Jestem Taki Wspaniały obrzucał
brylantami kolejnych kochanków.
………………………………………………………………………………………
Upłynęło
kilka dni. W pięknej, luksusowej willi nad oceanem, w eleganckim gabinecie
siedział młody sekretarz i segregował codzienną pocztę. Była tego spora sterta.
Pokręcił ze zniechęceniem głową, westchnął i zabrał się ostro do pracy. Zamiast
za biurkiem usiadł na dywanie i wysypał całą zawartość worka. Tak zastał go Max
Norr i przez chwilę obserwował bez słowa.
- Jest coś ciekawego?
– zapytał znienacka, przyprawiając chłopaka o palpitacje serca.
- Boże, czy
mógłby się pan tak nie skradać, omal nie zszedłem na zawał –demonstracyjnie
chwycił się za klatkę. Podniósł się jednak natychmiast do pozycji pionowej i
zasalutował służbiście. Widać było, że darzy chlebodawcę ogromnym respektem. –
Większość to listy od fanów, a jeden przyszedł aż z Polski. To taki mały kraj
na wschodzie Europy.
- Wiem gdzie
to jest – odezwał się chłodno mężczyzna – podaj mi go natychmiast. Pośpiesz
się, jestem dzisiaj bardzo zajęty. Musimy zrobić jeszcze jedną próbę przed
jutrzejszym koncertem. Ten cholerny chórek ciągle się myli - wyciągnął rękę po
kopertę. Usiadł za biurkiem i otworzył list. Ze środka wypadły dwa dokumenty.
Przeczytał je ze zmarszczonymi brwiami i pobladł na twarzy.
- Mój Boże
to niemożliwe! – krzyknął mocno zdenerwowany i odgarnął czarne włosy z czoła. –
Jimi weź te papiery i sprawdź natychmiast ich autentyczność. Masz milczeć jak
grób bo urwę ci jaja. To poważna sprawa. – Zaciekawiony sekretarz wziął od
niego kartki, rzucił na nie okiem i zdębiał.
- Czy to
może być prawda? – zapytał ostrożnie chłopak, równie zaszokowany co mężczyzna.
- Zaczekaj,
zobaczę co jest w liście, ale myślę, że chyba mam syna – mężczyzna zwrócił na
chłopaka zimne, błękitne oczy za którymi tak szalały jego fanki. Widać było, że
jest kompletnie wytrącony z równowagi o co na ogół było nietrudno. Słynny
piosenkarz rockowy Norr, słynął na całą Amerykę
ze swojego wybuchowego charakteru. Jimi jednak pracował dla niego od
trzech lat i wcale się nie uskarżał. Na początku bał się nawet głośniej
oddychać w jego obecności, ale szybko się zorientował, że jeśli solidnie
pracuje to Max nigdy się go nie czepia. Chyba, że wpadł w jeden z tych swoich
paskudnych humorków. Wtedy wszyscy domownicy po prostu schodzili mu z drogi i
tyle. Dom był ogromny i łatwo było w nim znaleźć jakiś spokojny zakątek. Norr
zaczął czytać, a obserwujący go z niepokojem Jimi dostrzegł jak coraz mocniej
zaciskał palce na papierze. Pod koniec o mało go nie roztargał panując nad sobą
resztkami sił.
Panie
Norr
Nazywam się Zofia Karska i jestem bliską krewną Jacka Karskiego, który w
tej właśnie chwili walczy o życie w szpitalu. Pana mąż, wiem że nie macie rozwodu, jest
bardzo dumnym człowiekiem
i do tej pory jakoś
dawał
sobie radę sam
przy mojej niewielkiej pomocy. Przez wiele lat klepał biedę, bo z powodu dziecka nigdy
nie udało mu
się ukończyć studiów. Piszę do Pana bez jego wiedzy,
ponieważ myślę, że najwyższy czas z tym skończyć. Michałek jest także Pana synem i należą mu się alimenty. Nie mam pojęcia co was poróżniło, bo Jacek nigdy nie chciał o tym mówić, a kiedy nalegałam zamykał się potem w pokoju i płakał do poduszki.
Jeśli
Jackowi uda się
przeżyć zabieg będzie potrzebował kilku miesięcy rehabilitacji i
rekonwalescencji, aby przyjść
do siebie. Ja jestem tylko skromną emerytką i nie jestem w stanie zapewnić mu odpowiednich warunków.
Uważam, że to Pana zadanie. Jacek
jest uparty i nigdy nie pozwoli mi oddać sprawy do sądu rodzinnego. Mogę tylko polegać na Pana przyzwoitości.
Zofia Karska
Ps: Mój numer telefonu 457932072 i adres Jacka- Kraków
ul. Misia ¾ Polska
Norr
siedział przez chwilę zamyślony. Widać było, że odpłynął myślami do
przeszłości. Najwyraźniej coś mu się bardzo nie zgadzało, bo mruczał pod nosem paskudne
przekleństwa. W końcu poderwał się ze stołka i spojrzał na sekretarza.
- Jimi,
jutro wieczorem wylatujemy do Polski. Powiedz, żeby spakowano mi lekką,
podręczną torbę. Masz to tak zorganizować, aby nikt się o tym nie dowiedział.
Najlepiej załatw jakiś prywatny transport. A i jeszcze coś, jedziesz ze mną.
Mała wycieczka do egzotycznego kraju dobrze ci zrobi – poklepał zaskoczonego
chłopaka po ramieniu.
- Ale tam
podobno są wilki i białe niedźwiedzie, a w barach ze szklanek piją czysty
spirytus. Tak mówił mój kuzyn, który pracował z jakimś Polakiem – odezwał się
niepewnie Jimi.
- Może
lepiej pogadaj z wujkiem Google, ty niedouczony bałwanie – pokręcił głową nad
jego głupotą Max i pośpiesznie wyszedł z gabinetu.
..............................................................................................
Betowała Niebieska
Betowała Niebieska
Pierwsza, jeju nowe opowiadanko , weny życzę :)
OdpowiedzUsuń~Nebieska
Zapowiada się ciekawie i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńWeny!
ciekawie sie zaczyna :)
OdpowiedzUsuńNo nieźle, siedzi sobie gościu ,,, a tu nagle list, że jest ojcem xD Uwielbiam takie rzeczy :)
OdpowiedzUsuńA co do Jacka,,, zaczynam się bać, operacja? 50% szans, że przeżyje? Ale znając życie musi przecież coś wyniknąć z Norr'em więc go nie uśmiercisz,, prawda?
A co do synka,,, jest uroczy, i wydaję się taki opanowany i odpowiedzialny, i to w tak młodym wieku,,, *_*
Pisz szybciutko kolejny rozdział, ale nie zapomnij o innych opkach^^
Twoja Maru;3
Wspania|a notka:) Ca|a historia jest bardzo ciekawa i jak na razie troszkę tajemnicza. Mam nadzieje że powyjaśniasz:) Dużo weny i pisz szybciutko :)
OdpowiedzUsuńojejciu już mi się podoba *.*
OdpowiedzUsuńtakie bach 'jesteś ojcem' nooo to jest coś ^^
zauważyłam, że jak na razie Zośka jest jak odzwierciedlenie mnie ;)
a jeżeli chodzi o Michałka.. słodki i mądry chłopiec ;D
hoho! proszę o rozdział! :)Nieźle się zaczyna.
OdpowiedzUsuńCiekawe zaczęcie, ledwo skończyłam czytać, a już chcę więcej. Mam miliony pytań, jednak cierpliwie poczekam aż cała akcja się rozwinie, co prawda będzie to dla mnie udręka, ale mam nadzieję że skrócisz moje męki kolejnym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńno i szykuje się kolejne super opowiadanie, teraz będę tylko odświeżać stronę z nadzieją, że dodasz kolejny rozdział:) pozostałe opowiadania tez mi się bardzo podobają, ale i tak najczęściej najbardziej czekam na to, którego rozdział dodałaś ostatnio, czyli tym razem na to:) jestem strasznie ciekawa jak się rozwinie to opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńNana
to jest świetne, już oczekuje z niecierpliwością kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńSława, miłość, intryga, rozstanie, tajemnice, nieoczekiwane zwrot w życiu... Zobaczymy, co z tego wyniknie:) Czekam na kolejny rozdział. Oby był szybko:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper rozpoczęcie! Ciekawe, co będzie dalej? Życzę weny! I dużo czasu na pisanie;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZaczyna się dramatycznie, jednak mam nadzieję, że mężczyzna przeżyje operacje.
OdpowiedzUsuńNowe opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie i niecierpliwie wyczekuje nowej notki
a to nie raczej białe wilki piją spirytus o.o ?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńopowiadanie zaczyna się bardzo ciekawie, mam nadzieję, że operacja się powiedzie. No i jak zareaguje Max na widok Michałka i odwrotnie, no i jak się, Jacek zachowa... Z niecierpliwością wyczekuję nowej notki....
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Czy mi się wydawało, czy tło wcześniej było inne... o.O
OdpowiedzUsuńDramatyczny początek i zajebiście śmiechowe zakończenie! To jest coś co tygryski lubią najbardziej. xD
Już polubiłam tą Zośkę. Spoko babka z niej. Chociaż ja to też bym ją pewnie zabiła za to, że wysłała ten list. Ma szczęście, że biedak w szpitalu leży i zanim do siebie dojdzie to zdąży ochłonąć...chyba, że Norr przyjedzie i wpieprzy się na oddział. I będzie taki szok. Michałek przyszedł z Zośką odwiedzić tatusia, który dopiero co obudził się po operacji, a tu wpada jego dawna miłość i kochanie, które od...czekaj ile lat ma Michałek?...nie pisze...trudno. Miłość i kochanie, którego nie widział pewnie jeszcze zanim dowiedział się, że jest w ciąży - czy coś - i tutaj właśnie następuje zonk. Michał patrzy na Norr'a, Norr patrzy na Michała i dochodzi do jakich wniosków? Ano takich, że jakoś strasznie do niego podobny jest ten mały. Potem patrzy na Jacka (?) -tak się chyba nazywał- i co robi? No ależ oczywiście, że nic. A potem Jacuś wyrywa się szokowi, staczając z nim bójkę na śmierć i życie, ale wygrywa i pyta owego Norr'a po jaki, zasrany interes tutaj przyjeżdża i jak dowiedział się o dzieciaku i o tym gdzie obecnie sie znajduje. Po czym ten mu odpowiada, że dostał list od tej przegenialnej kobitki siedzącej przy jego lóżku. I po cholere mu będzie operacja jak on na zawał kipnie? Po kiego grzyba, ja się pytam?
Bosz, ale się napisałam. W sumie jak to teraz przeczytałam, to nie dziwię się, że nigdy mi nie wychodziło dobrze pisanie własnych opowiadań. Ledwo porządny komentarz potrafię sklecić. Ale znowu odbiegłam od tematu.
Zastanawiam się co musiał się stać, że dwóch facetów PO ŚLUBIE poprostu poszło każdy w inną stronę. To musiało być naprawdę niezłe i mam nadzieję, że w którymś tam rozdziale do tego nawiążesz. I coś mi się wydaję, że ci dwaj to niezabardzo sie lubią... I znowu pytanie: Skoro tak, to dlaczego on przyjechał? Mógł go przecież olać. Albo odesłać list zwrotny. Wysłam pieniądze i mieć święty spokój. Ale nie, on musiał pojechać tam osobiście. A to znaczy, że może coś jeszcze dla niego znaczy leżący w tej chwili na szpitalnym łóżku facet.
Swoją drogą: nie wydaje ci się, że mam niezłe zadatki na filozofa? xD
Dobra kończę przynudzać. Ja pieprze, ale odjazd. Tak porąbanego komentarza dawno nie napisałam. Ale CZAAAAAD. (@^@)
Musisz mi wybaczyć ten komentarz, ale jestem chora i raczej bardziej kreatywnego nie wymyslę...ech.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, na którym będę mogła szkolić swoje filozoficzne zadatki. xD
Weny!!!
~Tirea
Właśnie przeczytała swój komentarz jeszcze raz i stwierdziłam ,że ja naprawdę jestem zdrowo, znaczy tak niezdrowo, znaczy a olać to! Jestem poprostu ostro pierdolnięta. Taki komentarz napisać. Mam nadzieję, że wywoła uśmiech a nie politowanie i troskę o moje zdrowie psyhiczne. :P
Po pierwsze ja się do czytania twoich komentarzy zawsze wcześniej przygotowuję psychicznie (ćwiczę techniki relaksacyjne)i potem już nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Po drugie jesteś moim ulubionym,osobistym jasnowidzem. Nieźle kombinujesz co do następnego rozdziału.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać twoje blogi od niedawna, chyba pod koniec września ponieważ dowiedziałam się o nich od innej autorki. Wszystkie pomysły są ciekawe, lecz wykonanie w pewnych aspektach opowiadań zdradza twój bardzo młody wiek lub małe doświadczenie jeśli chodzi o pisanie opowiadań. To tak na wstępie, a ponieważ jestem na tym blogu to napiszę komentarz opisujący to opowiadanie.
Wg mnie pomysł na to opowiadanie najbardziej przypadł mi do gustu, może dlatego że jestem zwolenniczką emocjonalnych historii wraz z "happy end"(Nie znoszę smutnych zakończeń). Rzeczą jaka mi nie pasuje to wysłany list. Zdradza on za dużo szczegółów z życia Jacka. Jako, że pani Zofia nie zna męża naszego bohatera, to powinna ograniczyć się do bardziej oficjalnych faktów takich jak: jej pokrewieństwo, stan zdrowia jacka, istnienie michałka, ich sytuacja finansowa, oraz prośba z jaką się ona zwraca do niego. Nie powinna zdradzać o tym że Jacek płacze do poduszki po wspomnieniu osoby jego męża ponieważ to zbyt osobista sprawa, która powinna być ujawniona przez Jacka. Oczywiście na końcu kontakt i pozdrowienia.
Mimo moich narzekań opowiadanie bardzo mi się podoba i moją osobistą prośbą jest to abyś się skupiła na tym właśnie opowiadaniu, ponieważ reszta jakby straciła moje zainteresowanie, co nie znaczy , że mi się nie podobają :) lecz aktualnie to, to opowiadanie najbardziej mnie zainteresowało mimo iż dopiero pierwsza notka wyszła. Gdybyś tylko zastanowiła się nad zachowaniami swoich bohaterów i dopasowała je przez pryzmat ich wieku i stanu życiowego. Musisz wyraźnie zarysować każdą sylwetkę i ich charakter. Każdy się musi czymś wyróżniać w swym zachowaniu. Ale z oceną bohaterów poczekam na kolejne notki ponieważ to dopiero początek i musisz nas zgrabnie wprowadzić w historię :D Mam nadzieję, że mój komentarz trochę pomógł w pisaniu, lecz jeśli nie mam racji to śmiało proszę komentować. Życzę mnóstwo weny ponieważ z natury jestem niecierpliwą osobą.
Pozdrowionka Ania :D
Witam nową czytelniczkę! Trzeba przyzna, że bardzo kulturalnie ujęłaś opis moich niekompetencji z których doskonale zdaję sobie sprawę. W marcu 2012 roku moja sytuacja się zmieniła i zaczęłam dysponować dużą ilością wolnego czasu. Na pewno się nie zdziwisz, że to był właśnie początek mojego pisarstwa. Pierwszym opowiadaniem była Twierdza Szkarłatnego Mroku co zresztą chyba widać gołym okiem. Była pierwszym opowiadaniem jakie w swoim życiu napisałam. Nie wykasowałam jej tylko dlatego, że na niej uczyłam i nadal się uczę pisać. Masz więc do czynienia z pisklakiem jeśli chodzi o tworzenie.
UsuńTymczasem poprzeczkę ustawiłaś mi naprawdę bardzo wysoko. Wielu twoim wymaganiom prawdopodobnie nie będę w stanie sprostać, chociaż na pewno się postaram. Nie jestem profesjonalną pisarką i może nigdy nią nie będę. Przede mną jeszcze bardzo długa droga, a to jest tylko moje domowe hobby.
Lubię takie komentarze bo rzeczywiście pomagają w pisaniu. Mam jednak prośbę, jeśli nadal będziesz śledzić to opowiadanie, wskazuj mi konkretne błędy.To najlepsze co możesz dla mnie zrobić. Ale nie zapomnij mnie od czasu do czasu pochwalić, wena jest na to bardzo łasa.
Jeśli chodzi o list Zofii, to jest on dokładnie przemyślany. Kobieta pisząc go wzięła pod uwagę charakter Jacka i to co wie o piosenkarzu od niego. Wzmianka o łzach to gra na uczuciach Maxa (Jacek prędzej zjadłby swoje bokserki niż się do tego przyznał), a np. uwaga o braku rozwodu jest zawoalowaną groźbą. Jednym słowem list zdradził tyle, ile potrzeba mi do kontynuacji fabuły.
Tak^^ A ja proszę o rozdzialik bo wariuję! XD
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńbardzo interesujaco się zapowiada to opowiadanie, operacja to na pewno się powiedzenie, ale z tym wyjazdem i rekonwalenstencją, och bedzie ciekawie Jacek to na pewno na Zosię się wkurzy za to... a Michałek o tak skradł mi serce...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka
Baw się dobrze, opowiadania są pisane dla czystej rozrywki.
Usuń