poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 11


Rozdział wyszedł bardzo ckliwy. Romansidło prawie jak ,,Niewolnica Izsaura”. Musiałam wyjaśnić do końca wszystkie sprawy między małżonkami.
Za część pomysłów dziękuję mojej becie i wenie w jednej niewielkiej osobie- Niebieskiej.

Zelda była naprawdę świetną organizatorką, w ciągu jednego dnia udało się jej załatwić wszystkie formalności i drugiego była już w USA. Specjalnie nie poinformowała o swoim przyjeździe Norra, ponieważ chciała najpierw bez świadków rozmówić się z Jackiem. Liczyła na to, że tak jak kiedyś bez trudu poradzi sobie z chłopakiem. Karski zawsze był dość naiwny i łatwowierny, wystarczy odpowiednio go nastraszyć, a biegiem ucieknie do Polski. Podpytała gospodynię, o to co dzieje się w domu i po chwili miała już gotowy plan działania. Po południu Max miał nagranie w wytwórni, a Zosia wizytę z Michałkiem u dentysty. Chłopak zostawał w domu sam. Zaczęła przygotowywać prezenty z podróży. Zrobiła eleganckie pakuneczki i usiadła zamyślona. Od lat oszukiwała Maxa, wyprowadzała z jego kont pieniądze i przelewała na swoje w Kanadzie. Miała nadzieję, że piosenkarz zwiąże się z Nicolą, a nią od lat manipulowała jak chciała. Gdyby jednak Norr teraz ją zwolnił, prawda by szybko wyszła na jaw. Nie tylko byłaby spalona w branży, ale procesy zrobiłyby z niej wkrótce bankruta. Wszystko co miała zawdzięczała Maxowi.  Jak tylko poznała Jacka szybko się zorientowała, że stanowi dla niej poważne zagrożenie. Norr ulegał mu we wszystkim, a ona schodziła na dalszy plan. Z początku skrycie się w Maxie kochała i gotowa była przychylić mu nieba. Niestety on zupełnie ją pod tym względem ignorował. Po latach pogodziła się z tym, że nigdy nie zdobędzie jego serca i pocieszyła się brzęczącą namiastką. Teraz musiała sobie kupić trochę czasu, aby starannie pozacierać ślady swojej przestępczej działalności. Wiedziała, że Jacek prędzej czy później coś powie i cała prawda wyjdzie na jaw. Pewnego dnia będzie musiała się ewakuować, ale to nie ten czas, miała jeszcze tyle spraw do załatwienia. Po szesnastej pojechała do domu Norra. Ochrona znająca Zeldę od lat przepuściła ją bez słowa. Weszła do środka, położyła pakunki na stole i zaczęła szukać Karskiego. Zastała go na tarasie czytającego gazetę. Na jej widok zmarszczył brwi i zagryzł usta.
- Witaj Zeldo, Maxa nie ma w domu – odezwał się ostrożnie. Kobieta bez pytania usiadła naprzeciwko. Wbiła w niego chłodny wzrok i prychnęła wyniośle.
- Przyjechałeś uszczknąć nieco kasy? – zapytała. - Kiedyś miałeś honor, teraz widzę, że jednak zmieniłeś zdanie – padały ostre, pogardliwe słowa. – Wszyscy jesteście tacy sami, albo lecicie na pieniądze, albo na sławę. Dobrze, że Norr ma mnie, bo podobne do ciebie pijawki już dawno oskubały by go z gotówki.
- Jestem tutaj na wyraźne życzenie męża, który chciał bliżej poznać swojego syna.
- Chwileczkę, przecież bachor nie jest jego dzieckiem! – krzyknęła zdumiona kobieta. - Spotykałeś się wtedy z tym Pawłem i sam mówiłeś, że to z nim zaszedłeś w ciążę.
- Michałek jest biologicznym synem Maxa i w każdej chwili mogę to udowodnić przed sądem – odezwał się równie zimno Jacek. – Poza tym my nadal jesteśmy małżeństwem i ten dom należy także do mnie. Myślę, że najwyższy czas, aby pani już wyszła i nie życzę sobie ponownej wizyty o czym poinformuję ochronę - mężczyzna wrócił do czytania prasy, kompletnie ignorując kobietę, której coraz bardziej puszczały nerwy.
- Chcesz mi odebrać wszystko na co sobie ciężko zapracowałam?! Nie pozwolę na to! Zjeżdżaj do swojego kraju zanim stanie ci się krzywda! – wrzeszczała już na całe gardło zupełnie nad sobą nie panując.
- Proszę się uspokoić i wyjść, bo wezwę ochronę – odezwał się spokojnie. Zelda była bardzo zaskoczona jego postawą. Spodziewała się zalęknionego chłopaka przytłoczonego miejscem w jakim się znalazł, załamanego zdjęciami w gazetach i szumem wokół siebie. Tymczasem przed nią siedział pewny siebie, młody mężczyzna i mierzył ją spojrzeniem pełnym politowania, to przelało szalę.
- Myślisz, że jak jesteś jego mężem, to wygrałeś batalię przybłędo? Ciekawe co zrobisz jak zajmę się tym małym bękartem? Nie znasz dna ani godziny! – posłała mu drapieżny uśmiech pod wpływem którego Karski zadrżał. Strach ścisnął go za gardło. Wiedział, że menedżerka była zdolna do wszystkiego. Przecież to z jej powodu o mało nie stracił dziecka. – Wynoś się natychmiast, bo jak nie to……- Zajęci rozmową nie zauważyli, że za ich plecami w drzwiach ktoś stanął.
- Jakim prawem grozisz mojemu mężowi Zeldo?! – rozległ się głos Maxa, który właśnie wrócił do domu. – Coś mi się zdaje, że sporo masz na sumieniu i chyba będę musiał to sprawdzić. Wyjdź stąd i nigdy więcej nie wracaj. Przez tyle lat miałem cię za przyjaciółkę i dzieliłem się z tobą wszystkim co miałem. Dzięki mnie stałaś się bogata i zdobyłaś szacunek w branży. Obracałaś się wśród śmietanki towarzyskiej, ale to ci nie wystarczyło. Okazało się, że byłem strasznym głupcem. Tak bardzo ci ufałem! Okropnie się na tobie zawiodłem. O mało nie straciłem dwóch najważniejszych dla mnie osób. Co się stało z tą mądrą dziewczyną którą przed laty poznałem? Zmieniłaś się całkowicie, a może zawsze taka byłaś – stwierdził z goryczą Norr.
- Max…ja… - wyjąkała kobieta, cofając się przed nim. Cała się trzęsła, a z jej oczu płynęły obficie łzy, rozmazując perfekcyjny jeszcze przed chwilą makijaż. – To nie tak jak myślisz, on wszystko uknuł. Specjalnie się zaciążył, żeby cię złapać na dziecko. Wyrwałam cię z jego łap, a teraz tak mi się odpłacasz?! – zawyła.
- Precz! – krzyknął rozwścieczony Norr i zamachnął się na nią. Odskoczyła zwinnie w bok i biegiem rzuciła się do drzwi. Mężczyzna miał zamiar ją gonić, ale Jacek go zatrzymał.
- Daj spokój, niech idzie – chwycił do za ramię. – Trzeba zawiadomić ochronę, żeby miała na nią oko. Mam nadzieją, że to były tylko puste groźby wypowiedziane w gniewie.
- Spokojnie kochanie, wyślę kogoś żeby ją pilnował – Max wziął męża w ramiona i mocno do siebie przytulił. – Cały drżysz, nie martw się już po wszystkim. Świetnie sobie z nią poradziłeś, jestem z ciebie dumny.
- Ile usłyszałeś? – zapytał ostrożnie Jacek.
- Prawie wszystko i myślę, że jesteś mi winien kilka wyjaśnień – poprowadził męża do salonu. Usiadł na kanapie i wziął go na kolana. Chłopak siedział ze spuszczoną głową i patrzył na niego z wyraźną obawą. Piosenkarz widząc jego wahanie delikatnie pocałował go w usta. – Nie bądź niemądry, nie mogłeś być większym durniem ode mnie – połaskotał go po szyi.
- Oh Max, chyba jednak tak było. Jestem równie winny rozpadu naszego małżeństwa co ty - westchnął Jacek. – Do tej pory zwalałem wszystko na ciebie, ale tak naprawdę dałem się wkręcić jak kompletny idiota. Zelda, cokolwiek by o niej nie powiedzieć, była niesamowicie sprytna, a ja tańczyłem jak mi zagrała. Dzisiaj po raz pierwszy poniosła porażkę. Nie wzięła pod uwagę, że przez te lata dojrzałem i bardzo się zmieniłem. Musiałem to zrobić dla Michasia.
 Twoja menedżerka jak zaczęliśmy się spotykać ledwo mnie tolerowała. Często dawała mi odczuć swoją niechęć. Chyba coś do ciebie czuła i była po prostu zazdrosna. Pewnie liczyła na to, że wkrótce się mną znudzisz jak wielu innymi przede mną, kiedy jednak zorientowała się, co się święci zmieniła front. Nagle zrobiła się miła i przyjacielska, zaczęła mi doradzać we wszystkim. Byłem jej ogromnie wdzięczny, bo nie umiałem się poruszać w twoim świecie i czułem się w nim strasznie obco. Zawsze zjawiała się na każde moje zawołanie. Ty byłeś wtedy bardzo zajęty i rzadko bywałeś w domu. Często, niby mimochodem robiła różne uwagi na twój temat, a potem udawała, że wyrwało się jej przypadkiem - a to tancerka z planu wpadła ci w oko, potem partner z teledysku siedział ci na kolanach, kiedy indziej zastała w twojej garderobie wpół nagiego aktora. Niby drobiazgi, ale przez nie ja potem nie spałem po nocach i zastanawiałem się, co ja tu jeszcze właściwie robię. Wiele razy wyłem w poduszkę z bezsilnej złości i zazdrości, a wszystkie jej wiadomości potwierdzały gazety i telewizja. Teraz myślę, że sama wysyłała do nich te plotki. Najwięcej zawsze miała do powiedzenia na temat Nicoli, jaka to piękna i ustosunkowana dziewczyna, że tworzycie razem wspaniałą parę i ślub z kimś takim bardzo by ci pomógł w wejściu na szczyt. Słuchałem jej wywodów całymi tygodniami i coraz bardziej w nie wierzyłem. Po co miałaby mnie okłamywać - myślałem – jest bliską ci osobą i zależy jej na twojej karierze, a ja powoli przekonywałem się, że tutaj nie pasuję. Popełniałem gafę za gafą, a ona wszystkie musiała prostować. Było mi strasznie wstyd. W końcu nadszedł ten dzień kiedy zobaczyłem cię w łóżku z Nicolą. Nie chciałem wierzyć w plotki o waszym płomiennym romansie, więc Zelda, kierując się oczywiście troską o mnie, zawiozła mnie do jej mieszkania, gdzie zastałem was w trakcie uprawiania seksu. Blondyna siedziała na tobie i jęczała z zachwytu. Nie widzieliście nas, bo zerkaliśmy tylko przez uchylone drzwi. Poczułem się jakby moje serce rozpadło się na tysiąc kawałków. Przez chwilę nie mogłem złapać tchu. Chyba byłem w jakimś szoku, bo nie pamiętam nawet drogi powrotnej do domu. Od tej pory przestałem ci wierzyć i zacząłem spotykać się z Pawłem, żeby zrobić ci na złość. Był moim przyjacielem od dziecka i zgodził się mi pomóc. Pamiętasz awantury jakie mi robiłeś jak zastawałeś go u nas w domu? Zacząłem myśleć o rozwodzie i wtedy okazało się, że jestem w ciąży. Ogromnie się bałem, że nie pozwolisz mi odejść jak się o tym dowiesz i zwlekałem jak mogłem najdłużej. Wtedy znalazłeś przypadkowo wynik USG i wpadłeś w szał. Nawet przez moment nie pomyślałeś, że dziecko może być twoje, więc potwierdziłem tylko to co chciałeś usłyszeć. Teraz byłem już wolny i mogłem się wyprowadzić. Przez miesiąc musiałem jeszcze zostać w USA z powodu stypendium. Strasznie za tobą tęskniłem i schudłem tak, że sam się w lustrze nie poznawałem. W przeddzień wyjazdu coś we mnie pękło. Zebrałem się na odwagę i poszedłem do twojego domu. Postanowiłem powiedzieć ci prawdę. Miałeś prawo wiedzieć, że będziemy mieć maluszka. Zobaczyłem cię w oknie i się ucieszyłem. Niestety wyrzucono mnie spod drzwi jak jakiegoś żebraka. Byłem przekonany, że stało się tak na twoje polecenie i to całkowicie złamało mi serce. Od tej pory byłem sam, aż do dzisiaj. Oczywiście, że miałem obok, początkowo moich rodziców, a potem już tylko Michasia i Zosię. Nigdy jednak nie otworzyłem się na nikogo, część mojej duszy umarła razem z moją miłością. Żyłem jedynie dla synka i gdyby nie on nie wiem co by się ze mną stało. Bywały takie dni, że myślałem o samobójstwie. Zawsze powstrzymywała mnie przed tym ciepła łapka mojego maluszka. Nie masz pojęcia co przeżyłem przez te wszystkie lata.
Jak cię wtedy zobaczyłem w szpitalu kompletne zgłupiałem. Z jednej strony chciałem cię zabić za wszystko co wycierpiałem, a drugiej byłem ogromnie ciekaw co spowodowało, że się pojawiłeś. Potem przeraziłem się, że chcesz odebrać mi synka, gdybyś to zrobił zniknąłby ostatni powód dla którego istniałem. To chyba w skrócie wszystko. Na usprawiedliwienie mam tylko, że byłem wtedy bardzo młody i naiwny. Wierzyłem w ludzi i świat. Nie umiałem dać sobie rady z problemami i zamiast z tobą porozmawiać zdałem się na Zeldę, która okazała się prawdziwą wiedźmą
- Skarbie, ty możesz zasłaniać się chociaż wiekiem, natomiast ja… Szkoda gadać. Zazdrość kompletnie mnie zaślepiła. Nie było mnie całymi dniami, a Zelda ryła korytarze także pode mną. Wiele razy pytała mnie czy wiem co ty robisz jak zostajesz sam, czy się nie boję, że znajdziesz sobie kogoś kto cię doceni i będzie zawsze obok. Kochałem cię do szaleństwa. Na myśl o tym, że inny mężczyzna mógłby trzymać cię w ramionach dostawałem szału. Widziałem jak ten Paweł kręci się w pobliżu ciebie i miałem ochotę go udusić. Dużo razy zastałem was w dwuznacznych sytuacjach. Wieść o ciąży tylko potwierdziła moje przypuszczenia, kiedy się wyprowadziłeś piłem na umór i wyłem po nocach jak pies, drapiąc pazurami pościel. Moje serce szalało z rozpaczy, a przeklęta duma nie pozwalała mi przełknąć zdrady. Podobnie jak ty chciałem umrzeć, bo nie miałem po co żyć. Wariowałem z bólu i tęsknoty za tobą. Poszedłem jednak dalej i podciąłem sobie żyły, gdyby nie Nicola, pewnie by już mnie nie było. Znalazła mnie i wezwała karetkę. Wtedy, kiedy przyszedłeś do mojego domu faktycznie cię widziałem. Właśnie wróciłem ze szpitala i ledwie mogłem wstać z łóżka o własnych siłach. Wszystko we mnie wyrywało się do ciebie. W tamtym momencie zapomniałem o tym co nas dzieliło i miałem zamiar za tobą pobiec. Zelda z Nicolą zatrzymały mnie na schodach. Zrobiło mi się słabo i chyba zemdlałem. Potem długo chorowałem , a kiedy przyszedłem do siebie ty zniknąłeś, wróciłeś do Polski. Sam widzisz, że byłem jeszcze większym durniem od ciebie. Doskonale znałem światek w którym się obracałem i dałem się podejść jak dziecko. Powinienem być mądrzejszy, w końcu żyję na tym świecie kilka lat dłużej od ciebie – Max wtulił twarz we włosy męża. – Nigdy nie przestałem cię kochać, a ten list dał mi nadzieję. Uznałem, że jeśli Michaś jest moim synkiem to coś tu wyraźnie nie pasuje. Teorie, które snułem do tego czasu rozsypały się całkowicie. Zacząłem nad tym rozmyślać i dochodziłem do coraz dziwniejszych wniosków, a twoje słowa i zachowanie, gdy przyjechałem, potwierdziły moje domysły co do udziału Zeldy i Nicoli w tej sprawie.
Jacek podniósł na niego piwne oczy. Lśniły jak gwiazdy pełne ciepła i miłości. Pogłaskał męża po policzku. Musnął ustami jego szczękę.
- Jaka szkoda, że nie porozmawialiśmy wcześniej ze sobą. Straciliśmy tyle lat na bezsensowne rozpamiętywanie krzywd. Nie widziałeś pierwszych kroczków Michasia, nie słyszałeś jak uczy się mówić. Tak mi wstyd, byłem okropnym egoistą – uśmiechnął się smutno.
- Jacek daj spokój, żaden z nas nie jest bez winy. Możemy to jeszcze naprawić. Krok po kroku odbudować nasze życie, oczywiście jeśli chcesz, bo ja nadal cię kocham. Chciałbym, abyście wszyscy zostali tutaj ze mną. Proszę, nie odtrącaj mnie – w oczach Maxa błysnęły łzy, Jacek poczuł jak drży tuląc go do siebie.
- Też cię kocham, ale bardzo się boję, że mogę sobie nie poradzić. Nie chciałbym być dla ciebie ciężarem. Ledwo przyjechałem, a już jestem we wszystkich brukowcach – zawstydzony mężczyzna mocno się zarumienił.
- Co ty się tymi kretynami przejmujesz, są szczęśliwi, że mają o czym pisać. Daj mi lepiej buzi na zgodę – Zamiast porządnego całusa dostał od męża nieśmiałe cmoknięcie. Popatrzył na niego z wyrzutem. – Jacek, co to za pańszczyznę odstawiasz?
- No co, wyszedłem z wprawy – zmieszał się chłopak i zarzucił mu ręce na szyję. Zaczął delikatnie muskać jego wargi swoimi, kiedy tylko uchyliły się zapraszająco, wsunął ciepły język powoli do środka. Czule gładził policzki i podniebienie. Przysunął się do męża bliżej zaplatając mu nogi w pasie. Przylgnął do niego jak druga skóra. Poczuł jak duże dłonie gładzą jego plecy i zaciskają się pożądliwie na pośladkach. Westchnął i wpił się mocniej w chętne usta. Usłyszał aprobujące mruczenie i oblała go fala gorąca.
Niestety rozkoszna chwila skończyła się tak szybko jak się zaczęła. Do pokoju wpadła z impetem Zosia, rozczochrana w przekrzywionej spódnicy, nie mogła wykrztusić ani słowa. Wytrzeszczała tylko na nich oczy poruszając bezgłośnie ustami. Jacek zerwał się natychmiast i podał jej szklankę wody. Wypiła i ciężko osunęła się na kanapę.
- Mmichaś… pporwali Michasia – wyjąkała i zalała się łzami.



21 komentarzy:

  1. Proponuję powiesić Nico|e i Ze|de :) a|e tak serio to rozdzia| boski i wca|e nie ck|iwy. Podoba mi się że wszystko sobie wyjaśni|i a intryga by|a prawie doskona|a bo wcześniej ży|i w dwóch różnych światach. Szkoda ty|ko tych zmarnowanych |at. A Pioterk czy on też macza| w tym pa|ce czy to po prostu jeszcze jedna ofiara Ze|dy... mam baba |eb szkoda że nie do odpowiednich rzeczy bo w świecie Maxa gdyby by|a prawdziwą przyjació|ką to by|by skarb.
    Jak przeczyta|am że chcia| pope|nic samobójstwo to mi się tak smutno zrobi|o.
    Pod koniec zrobi}|o się nawet s|odziutko a|e kto porwa| Michasia? Tą osobę trzeba niezw|ocznie zabić to takie wspania|e dziecko mam nadzieje że nic mu nie będzie bo ci tego nie daruję.
    I oby Nico|a już się nie pokazywa|a chociaż jeszcze jedna kompromitacja by|aby dość zabawna.
    No i jak jak mog|aś skończyć w takim momencie teraz będę siedzieć i czekać na nową notkę w wie|kim napięciu no bo jak można by|o porwać Michasia.
    Mimo wszystko nie by|o to takie ck|iwe jak ostrzega|aś by|o takie jakie być powinno. Prawdziwe pojednanie dwóch kochających się osób które w pewnym momencie zab|ądzi|y.
    Dużo weny, chęci i niecierp|iwe czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierw rozwala małżeństwo, teraz porywa syna.
    Dobrze, że przynajmniej małżeństwo sobie wszystko wyjaśniło.
    Mam nadzieje, że Michaś rozbroi zbirów i że nic malcowi się nie stanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy ostatniej linijce stanęło mi serce! ;( Jaj... ledwo powstrzymywałam łzy, bo mam koleżankę w pokoju ale kurr...nie no jak ty to opisałaś ten cały rozdział...ja pitole! :< Ale mimo wszytsko cieszę się że sobie wyjaśnili PARĘ spraw...ale Michaś! :<
    weny!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. jak to kurwa porwali Michasia? dawać mi tu ich pozbijam >.<
    no jak mogli? jak? T^T
    Jacuś bieraj armatę i leć odbić szkraba, bo ja to zrobię! :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział bardzo mi się podobał jak na romansidła :) w końcu wszystko się wyjaśniło. Trochę za wcześnie dokonałaś porwania, no chyba że ta cała zelda miała już wszystko zaplanowane. W każdym razie najlepiej w tym opowiadaniu wyszły ci wspomnienia zarówno to z plaży i to ich pierwszego seksu. szczególnie urzekło mnie wspomnienie z plaży. Teraz musisz rosądnie zaplanować ciąg dalszy, żeby nie przedobrzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zelda dokonała tego porwania właśnie teraz z kilku powodów. Po pierwsze jest wściekła i rozsądek jej odjęło, a trafiła się jej niepowtarzalna okazja. Po drugie groziła Jackowi i wie, że Max tak tego nie zostawi. Czym dłużej by czekała, tym trudniej by się było do Michasia zbliżyć.

      Usuń
  6. Szybko trzeba ratować małego, nie można z tym czekać do następnego poniedziałku! Pisz następny rozdział na jutro... Wyszło super, nie kiczowato i chcę więcej! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zaśpię, nie zaśpię!!! D: Biorę czołg, idę zabić Zeldę i Nicolę! I uratować Michasia! Jak nie wrócę do jutra, żeby napisać sensowny komentarz to... będzie znaczyć, że poległam [*]

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak!! w końcu wszystko wyjaśnione,,, cieszę się, że mogą zacząć nowe życie,,a,ale końcówka ..!!Mało się nie popłakałam,,,Michasia przedstawiłaś jako uroczego chłopca, mądrego i zadającego mnóstwo pytań... a ,,a teraz go porwali?!!! Kto?! Zabije!!! Mój Michaś,,, moje słoneczko T_T Oddajcie mi mojego Michasia.,.
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    bardzo dobry rozdział, wyjaśniający sytuację jak w ogóle doszło do rozstania się Maxa i Jacka. Co za podstępne baby z Zeldy i Nicoli, mam nadzieję, że Maxx odkryje, że Zelda od lat wyprowadzała pieniądze z jego konta. Chciała się rozmówić z Jackiem, ale nie przewidziała, że stał się mądrzejszy, no i w dobrym momencie pojawiał się Norr. Co z Michasiem? Oby ni mus ie nie stało....
    Weny...
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. O Boziu, oberwie mi się, ale... Wiesz, odnoszę wrażenie, że nie dopracowałaś tego rozdziału. Niby jest OK. ale przecież stać cię na dużo więcej. I fakt, trochę trąci harlequinem, czy telenowelą. Niepotrzebne też było zapisanie wspomnień Jacka kursywą. Ale tłumaczyć dlaczego nie będę. Trzy razy próbowałam to opisać, ale dałam sobie spokój, bo wychodziło mi coś, czego sama nie rozumiałam. Myślę, że najlepiej wyzrazi to porównanie... To tak jak w filmie, gdy bohater wspomina jakieś wydarzenie, a na ekranie pojawiają się odpowiednie sceny, albo po prostu o mówi komuś o wydarzeniach ze swojej przeszłości i widzimy tylko parę bohaterów. Opisując coś takiego w pierwszym przypadku należy użyć kursywy, w drugim - nie.
    Ale mniejsza z tym, to niezbyt istotny szczegół.
    Trochę dziwne wydaje się przejście z akcji w szafie, która kończy poprzedni rozdział, do powrotu Zeldy. Nie chodzi mi o to że nie można tak zrobić, ale dlaczego nie ma choćby napomknięcia o tym, co się w tej nieszczęsnej szafie srało?
    Myślę, że nie tylko ja liczyłam na jakąś gorącą scenkę między małżonkami...
    Trochę nie logiczna wydaje i się postać Zeldy. To typ zimnokrwistej, wyrachowanej suki. A taka nie straciłaby tak po prostu panowania nad sobą. Co innego, gdyby Jacek oskarżył ją o coś. Samo pojawienie się męża jej szefa nie powinno aż tak ją wyprowadzić z równowagi. Tym bardziej, że miała czas by przygotować się na to spotkanie.
    No i sprawa z porwaniem... Choć z oceną tego wątku poczekałabym na kolejny rozdział, w którym zapewne opiszesz jak do tego doszło. I dopiero wtedy pochwalę lub skrytykuję ten pomysł.
    Pojednanie małżonków oczywiście jest jak najbardziej mile widziane. Tylko, że ja mam teraz ochotę zawołać "Chleba i igrzysk!", czyli innymi słowy, droga Autorko, zabaw się w cezara i daj ludowi/czytelnikom, to czego chcą: gorącą scenkę z udziałem Jacka i Maxa! Oczywiście po szybkim odzyskaniu syna. W końcu nie są takimi chutliwymi świniami, żeby zabawiać się, gdy nie wiadomo gdzie jest ich synek ;)
    Pozdrawiam i (mając nadzieję, że bicia za ten komentarz nie będzie) czekam na kolejny rozdział,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dostałam co chciałam. Wiesz po ostatnim komentarzu na ,,Ciderella i Gangsterzy" to myślałam, że ktoś cię podmienił. Jeśli chodzi o kursywę to masz rację i już z to zmieniłam. Niestety nie ma mi kto doradzać w takich sprawach.
      Z tą szafą to rozumiem twoje rozczarowanie, ale Jacek i tak nie dopuściłby do niczego. Najpierw musiałam ich pogodzić. Mogłam napisać, że wstali i wyszli, ale nie wydawało mi się to konieczne. Taka mała akcja na rozgrzewkę.
      Co do Zeldy, to ludzie w chwilach zagrożenia różnie reagują. Czasem nawet największym cwaniakom puszczają nerwy jak niespodziewanie coś im nie wychodzi.
      Plan jest dokładnie taki jak przewidziałaś, najpierw Michaś potem dzikie bzykanko na łonie natury.
      Ja się nigdy nie obrażam za konstruktywną krytykę.
      A teraz pytanie do wszystkich! Czy wam się ostatnio pory roku pomyliły? Jest zima nie wiosna, a wy tylko o jednym myślicie! MartwyDzemik was zaraził czy coś?!

      Usuń
    2. No tak, ja się nastawiam na lanie, a tu głaszczą mnie po główce... ;)
      A na serio, kochana, czy wystarczającym wytłumaczeniem będzie jeśli napisze, że miałam TE dni? Mam wtedy takie wahania nastroju, że... Ech, powiedzmy, że jest pewna zabawna historia...
      Szafa to raczej nie rozczarowanie z powodu "scenki" ale tego, że zostawiliśmy Maxa i Jacka w szafie i nie wiemy co się dalej stało. Bo poprzedni rozdział skończył się w taki sposób, że wypadałoby coś napisać. Ot, choćby Max mógł wspomnieć, że Jacek w tej szafie mógł powiedzieć "nie" zamiast kopać w... czułe miejsce.
      OK. Zeldę zostawiam w spokoju, choć nadal do końca nie jestem przekonana, że straciłaby nad sobą panowanie do tego stopnia.
      Hmm, może wróżką zostanę skoro tak dobrze wychodzi mi przepowiadanie przyszłości? ;)
      Pisz szybciutko następne rozdziały.
      Ariana_86

      Usuń
  11. Jak to porwali Michasia!? Ty masz pojęcie co ty właśnie za migrenę dałaś tym porywaczom ? toć jak mały bd chciał z nimi filozofować to zgłupieją i sam wyjdzie.. co w sumie byłoby nawet dobre o.o .. a więc niech go nie szukają, tylko zajmą się sb w łóżku <o<

    OdpowiedzUsuń
  12. hahahahahahaha jak Michaś sie rozgada to porywacze sami go do domu odwiozą i jestem bardzo szczęśliwa z powodu odbudowania małżeństwa, ale czy przypadkiem to opo nie bd sie konczyc? jak juz wsztsko tak głądko idzie? ;<


    MAgnolia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze gdzieś ze dwa rozdziały i koniec. Nie martw się mam już wymyślone ze dwa następne.

      Usuń
    2. Jak to dwa rozdziały?! Ja się nie zgadzam! Chcę więcej!
      Och, mówisz, że masz pomysł na dwa kolejne opowiadania? No dobra, trochę mnie pocieszyłaś. Ale będzie m-preg? Kocham czytać o ciężarnych facetach...
      Ariana_86

      Usuń
  13. powiem szczerze: jak przeczytałam, że porwali Michasia to właściwie nie wzbudziło to we mnie żadnych strasznych emocji. Po prostu sobie pomyślałam, że ten mały cwaniaczek tak porywaczy załatwi, że jeszcze będą żałowali, że się wzięli za jego porwanie... mam nadzieję, że mnie nie rozczarujesz:) już dawno, w sumie od wizyty w sklepie Michaś nie miał okazji jakoś bardziej się popisać i mam nadzieję, że będę wyć ze śmiechu przy czytaniu następnego rozdziału:)
    cieszę się, że Jacek i Max wyjaśnili sobie nieporozumienie, nie spodziewałam się, że Max również tak mocno przeżył rozstanie i że również ucierpiał fizycznie po rozstaniu:( na szczęście wyjaśnili sobie sytuację:) i na twoje pytanie odpowiem: tak, zarażamy się nawzajem i każdy z czytających liczy na gorącą scenę między małżonkami! A że nic takiego nie wydarzyło się teraz, w tym rozdziale, to oczekujemy, że scena będzie bardzo gorąca!

    Nana

    OdpowiedzUsuń
  14. piękny rozdział! Czekam na więcej i żeby Michaś się odnalazł i żeby chłopaki mogli żyć szczęścliwie

    OdpowiedzUsuń
  15. Ps. Zapraszam do mnie.. http://my-yaoi-world.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hejeczka,
    wspaniale, Jacek pieknie poradził sobie z Zelda, nie spodziewała się że już nie jest takim latwo wiernym dzieciakiem... wiele przeszli... o tak zaślepienie, zaufanie niewłaściwym osobom może przynieść wiele szkody...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń