Roztrzęsiona
Zelda wsiadła do samochodu, ale dojechała tylko do najbliższego parkingu, dalej
nie była w stanie. Z ledwością pozbierała myśli. Jej świat właśnie runął i już wkrótce zostanie bez
środków do życia. Zrobiła z siebie idiotkę. Całe to klepanie mantr i medytacja
poszły na marne. Niestety nie udało jej się nad sobą zapanować. Miała zamiar
nastraszyć Karskiego, żeby uciekł do tego swojego dziwnego kraju. Tam bez
problemów by się go pozbyła razem z bachorem. Zorganizowanie jakiegoś wypadku
nie nastręczałoby problemów. Niestety, widok tej jego znienawidzonej gęby,
którą musiała znosić przed laty przez tyle miesięcy wprost konając z zazdrości,
kompletnie wyprowadził ją z równowagi. W dodatku miała pecha i na kłótni zastał
ich Max. Ten zdrajca zapomniał zupełnie co dla niego zrobiła. Wyciągnęła ze
schowka chusteczki higieniczne i wytarła płynące po twarzy łzy. Poświęciła
Norrowi najlepsze lata swojego życia, wyniosła go na szczyt, a on tak jej
odpłacał. Wystarczyła słodka buźka, zgrabny tyłek i odtrącił swoją najlepszą
przyjaciółkę. Zelda wzięła łyk wody ze stojącej na półeczce butelki. Odrobinę
się uspokoiła. Postanowiła zemścić się na niewdzięczniku i przy okazji zarobić
trochę pieniędzy na swoje nowe życie, gdzieś daleko od Hollywood. Wyciągnęła
komórkę i zadzwoniła do Nicoli.
- Ty
kretynko, dlaczego mi nie powiedziałaś o przyjeździe Karskiego?! – wydarła się
do słuchawki.
- Nie krzycz
na mnie – usłyszała płaczliwy głosik Nicoli – sama kazałaś mi się ze sobą nie
kontaktować. Mówiłaś, że raz w życiu chcesz mieć prawdziwy urlop!
- Zamknij
się i słuchaj, bo każda chwila jest na wagę złota. Jak Max zatrudni dodatkową
ochronę, to nic już nie wskóramy.
- Co ty
planujesz? Pociągniesz nas na dno. Nie piszę się na żadne kryminalne historie –
zaprotestowała przestraszona dziewczyna.
- Zrobisz co
ci każę, bo siedzisz w tym równie głęboko jak ja i w każdej chwili mogę
udowodnić twój współudział – odezwała się chłodno menedżerka, odzyskując
panowanie nad głosem.
- Czego
chcesz?
- Wiem, że
nadal utrzymujesz kontakt z półświatkiem. W ciągu godziny masz tu przysłać
dwóch zbirów, którzy dokonają porwania gówniarza. Zemścimy się i zarobimy kasę
na wakacje. Potem uciekniemy razem, na drugi koniec świata w jakieś miłe,
ciepłe miejsce pełne gorących przystojniaków.
- Brzmi
nieźle, czekaj tam, zaraz kogoś przyślę – Nicola wyłączyła się i przystąpiła do
realizacji planu przyjaciółki. Do tej pory nigdy się nie zawiodła na jej
kalkulacjach. Zelda była urodzoną intrygantką. Dzięki rodzinie swojej matki,
która pochodziła ze slumsów, w ciągu pół godziny Nicola załatwiła najlepszych w
dzielnicy ludzi i wysłała ich do zdenerwowanej kobiety. Potem szybko się spakowała i ruszyła do
Hollywood, by tam czekać na dalszy rozwój wypadków.
Menedżerka
starannie przygotowała się na spotkanie, jak na takie nikłe środki jakimi w tej
chwili dysponowała. Nałożyła okulary i chustkę na głowę, by jak najmniej widać
było jej twarz. Dzięki Nicoli może znowu wyjdą na prostą. Dziewczyna jako organizator potrafiła czynić cuda. Nie upłynęła godzina jak do samochodu
wsiadło dwóch rosłych facetów. Zaczęli omawiać warunki porwania. Zelda wręczyła
im kluczyki do domku po babci znajdującego się w małej wiosce w pobliżu miasta.
Stał na uboczu pod samym lasem. Nikt poza nią o nim nie wiedział, a dookoła
żadnych wścibskich sąsiadów. Wprost idealne miejsce na przetrzymywanie
zakładnika. Dała im jeszcze plik banknotów na utrzymanie i jakieś zakupy po
drodze. Jechali właśnie aleją, omawiając ostatnie szczegóły, kiedy zobaczyli
wracającą spacerkiem z Michasiem Zofię.
-
Zatrzymajcie się, to ten smarkacz. Bierzcie go, lepszej okazji nie będzie!-
krzyknęła do bandziorów.
- Jest pani
pewna? – odezwał się niższy Marcel. – Lepiej by było wszystko starannie
zaplanować.
- Nie gadaj, tylko łap małego i uciekamy. Max jutro zatrudni na pewno jakiś ochroniarzy i
wtedy nie będzie to takie proste. Willa jest nieźle strzeżona – warknęła na
niego zdenerwowana kobieta.
- W porządku
szefowo – odezwał się drugi z mężczyzn, Riki i wysiadł z samochodu. Bandyci swobodnym krokiem ruszyli alejką, gdy tylko znaleźli się w pobliżu Zofii
rzucili się na Michasia. Marcel załapał go na ręce i zatkał mu usta. Riki
odepchnął na bok przerażoną, głośno wzywającą pomocy kobietę. Zelda podjechała
samochodem jak najbliżej mogła i mężczyźni wskoczyli do środka. Ruszyła z
piskiem opon i już po chwili zniknęli za zakrętem. Przestraszony maluch
piszczał i wił się na wszystkie strony. Marcel niewiele myśląc wyciągnął z
kieszeni jakąś tabletkę i na siłę włożył mu do buzi. Nie minęły trzy minuty jak
chłopiec zwisł bezwładnie w jego ramionach. Menedżerka wysiadła w mieście obiecując wkrótce się z nimi skontaktować. Po drodze zatrzymali się jeszcze w jakimś spożywczaku
i zrobili zakupy na cały tydzień. Wiedzieli, że lepiej będzie jeśli nikt ich nie zauważy. Na miejscu okazało się, że domek jest nieźle utrzymany.
Najwyraźniej raz za czas ktoś przychodził tutaj sprzątać. Pozamykali okna i
drzwi, pospuszczali żaluzje, aby światło nie przedostawało się na zewnątrz.
Chłopczyka położyli w najmniejszej sypialni.
- Nie podoba
mi się ta robota. Co nagle to po diable. Ten Norr jest zbyt sławny i może
narobić nam kłopotów – odezwał się do kumpla Marcel, popijając piwko i rozłożył się
wygodnie na kanapie przed telewizorem.
- Patrz na
to z drugiej strony. Tatusiek ma sporo kasy i dobrze zapłaci nam za synalka.
Posuń się leniwcu – Riki usiadł obok chłopaka zrzucając jego nogi
bezceremonialnie na ziemię. – Może się zabawimy, dzieciak będzie jeszcze długo
spał – zerknął na zgrabne pośladki kolegi, które już od wielu tygodni go
fascynowały.
- Nawet nie
próbuj - odepchnął go Marcel – nie będę jedną z twoich dziwek.
- Ale z
ciebie skąpy leszcz – burknął niezadowolony mężczyzna nadal błądząc oczami po
jego ciele. Na takiej sprzeczce zastał ich Michaś, który wstał o wiele
wcześniej niż się spodziewali. Przydreptał trzymając w rączkach puszysty,
niebieski jasiek, który znalazł w pokoju.
- Jestem
głodny – wyszeptał do porywaczy. Chłopiec bał się, ale wiedział, że płacze i krzyki mu nie pomogą. Zmuszą go do połknięcia jeszcze jednej tabletki i będą mieć go z głowy. Bystre oczka Michasia uważnie lustrowały
mieszkanie i obu mężczyzn. Na zgrywaniu słodkiego aniołka jeszcze nigdy źle nie wyszedł.– Tatuś zawsze mi robił kanapki, a pan – wskazał na
Marcela - jest prawie taki ładny jak on. - Rozsiadł się w kuchni za stołem i machając
nóżkami czekał na kolację.
- Cwany
maluch, od razu zauważył, że z ciebie niezłe ciacho – pokiwał z uznaniem głową
Riki.
- Hmm, pyszne jedzonko, byłby pan świetnym mamusiem –
uśmiechnął się niewinnie do niższego mężczyzny Michaś.
- O tak –
siedzący obok niego Riki bezwstydnie gapił się na pośladki krzątającego się po
kuchni kumpla. – Jak dostaniemy okup, to możemy się stąd zmyć. Ożenię się z
tobą i zrobimy sobie takiego bachorka – wskazał na chłopczyka rozmarzony bandzior.
- Kompletnie
zgłupiałeś z braku seksu – prychnął na niego Marcel i zaczerwienił się po same
uszy. Jemu kolega też się podobał i to od dawna. Miał jednak opinię dziwkarza,
a on pragnął trwałego związku. Chciał być dla niego czymś więcej niż
jednodniową przygodą. Michaś skończył posiłek i podszedł do mężczyzny. Niespodziewanie
podniósł mu koszulkę do góry.
- Co ty
wyprawiasz? – pisnął zaskoczony bandyta.
- Ale ma pan
fajny kaloryferek, zupełnie jak tatuś Jacek – klasnął w rączki chłopczyk. –
Prawda? – zwrócił się do Rikiego, który z niesamowitą fascynacją wpatrywał się
w opalony brzuch kumpla. Maluch uśmiechnął się do siebie. Ci dorośli to byli
łatwiejsi do manipulacji niż jego koledzy w zerówce. Michaś był inteligentnym dzieckiem,
które jak większość jego rówieśników oglądało zbyt dużo telewizji. Doskonale
wiedział, że jeśli dwóch panów tak na siebie patrzy to potem zamykają się na
długo w pokoju żeby robić TE rzeczy. Miał nadzieję, ze jak zajmą się sobą to
będzie mógł uciec i gdzieś się ukryć. Ani przez chwilę nie wątpił, że jego
tatusiowie go uratują. Podreptał do salonu, gdzie zaczął buszować po szafkach. Szybko
znalazł to, o co mu chodziło. W niewielkim kredensie znajdował się barek, zaopatrzony w najlepsze alkohole ze wszystkich stron świata.
- Proszę
pana – krzyknął w stronę kuchni – czy ja mogę spróbować tego soczku? –
Wyciągnął mocne, węgierskie wino.
- Zostaw to natychmiast,
dzieciom nie wolno tego pić – Riki wyrwał mu z rączek butelkę. – Idź do lodówki,
tam jest napój w kartonie. – Naburmuszony maluch poszedł do kuchni. – Zobacz co
mamy! Szefowa musi być nieźle nadziana – krzyknął do kumpla. – Zrobimy sobie
męski wieczór – Oczami wyobraźni już widział jak zdejmuje ciuszki z
podchmielonego Marcela.
- Nie
powinniśmy pić w pracy – zganił go rozsądny jak zwykle mężczyzna.
- Nie bądź
taki sztywny, to tylko wino. Położymy dzieciaka do łóżka i jak zaśnie to
zrobimy sobie małą uroczystość – kusił Riki, wpatrując się w kolegę błagalnie.
- No dobra –
zarumienił się pod jego intensywnym spojrzeniem – ale najpierw zajmiemy się
maluchem. Doskonale wiedział co kumplowi chodzi po głowie, ale skoro ma poważne
zamiary, to może powinni spróbować. Wziął chłopczyka za drobną rączkę i
zaprowadził do łazienki. Pomógł mu się umyć i przebrać w jakieś znalezione w
szufladzie krótkie spodenki i koszulkę. Szczerze mówiąc nie miałby nic przeciwko
posiadaniu takiego słodkiego smarkacza. Na pewno nie pozwoliłby mu włóczyć się
do późna po ulicy i nie uczyłby go okradać
samochody, tak jak to robił jego wyrodny ojciec. Zaniósł małego do pokoju, położył do łóżka i
włączył kanał z bajkami.
- Możesz
sobie z godzinę pooglądać, potem masz iść spać – pogłaskał chłopczyka
po głowie i podał mu pilota. – Przyjdę sprawdzić, czy mnie posłuchałeś –
pogroził mu od drzwi. Jak tylko wyszedł Michaś zaczął przygotowywać się do
ucieczki. Odnalazł ubranko i schował pod kołdrą, ukradł trochę specjałów z
lodówki i włożył do znalezionego w szafie niewielkiego plecaczka. Teraz musiał
tylko zaczekać aż mężczyźni zajmą się sobą.
……………………………………………………………………………
Tymczasem w willi Norra przeżywano ciężkie chwile. Jacek zasłabł już po pierwszych słowach ciotki. Mąż zaniósł go do sypialni i powierzył opiece zdenerwowanej Marty, która natychmiast zaaplikowała mu środki uspokajające mimo jego gorących protestów.
Po wysłuchaniu
opowieści załamanej Zofii Max rzucił się do telefonu i drżącymi palcami
wystukał numer policji. W ciągu pół godziny zjawiło się dwóch śledczych.
Rozpoczęły się poszukiwania porwanego Michasia. Niestety nie udało się tego utrzymać w tajemnicy. Sprawa została nagłośniona we
wszystkich mediach. Wieczorem
zadzwonili porywacze z żądaniem okupu. Dwadzieścia milionów dolarów mieli
przelać na ich konto, a oni w zamian zwrócą im synka. Wtedy Max przypomniał
sobie o groźbach Zeldy. Wezwał ponownie detektywów i opowiedział im całą historię oraz o
udziale w niej Nicoli. Menedżerka była nieuchwytna, za to dziewczynę szybko
odnaleziono i tak zastraszono, że przyznała się do wszystkiego. Wskazała na
przyjaciółkę jako pomysłodawczynię całej operacji. Z jednej z okolicznych
wiosek zadzwoniono na policję, że dzisiejszego dnia dwóch nieznajomych mężczyzn
zrobiło tutaj duże zakupy. W samochodzie widziano śpiące dziecko podobne do
tego, jakie pokazywano dzisiaj na wszystkich kanałach amerykańskiej telewizji. W ten sposób trafiono na trop domku babci Zeldy, kiedy więc bandyci przygotowywali się do
upojnego wieczoru radiowozy z całej okolicy jechały już do ich kryjówki. Za
nimi ciągnęli dziennikarze mający nadzieję na rewelacyjny materiał.
…………………………………………………………………
Riki wziął
prysznic, włożył czystą koszulkę i markowe jeansy, podkreślające kształt jego
bioder i długie, ładnie umięśnione nogi. Rozpalił w kominku, postawił na stole
świece i butelkę z winem. Przyniósł czekoladowe ciastka, które jak doskonale
wiedział, Marcel uwielbiał. Zgasił światło, puścił nastrojową muzykę i rozłożył
się na kanapie. Nie mógł się doczekać przybycia kumpla. Jego wyobraźnia już
pracowała na najwyższych obrotach podsuwając mu pikantne obrazki, więc gdy pojawił
się chłopak miał już całkiem ciasno w spodniach. Wstał i nalał do kieliszków alkoholu.
- No, no,
ale ty szybki jesteś – roześmiał się Marcel, patrząc na sporą wypukłość w
spodniach kolegi.
- To tylko
dowód jaki jesteś dla mnie ważny – złapał mężczyznę w talii i posadził sobie na
kolanach. – Pij, jest naprawdę pyszne.
- Chcesz
mnie upić, a potem wykorzystać? – odezwał się zarumieniony chłopak.
- Skąd
wiedziałeś? – Riki wyszczerzył do niego olśniewająco białe zęby.
- Zaczekaj
chwilę, zobaczę tylko czy smarkacz już śpi – wstał i poszedł do sypialni Michasia.
Maluch leżał z zamkniętymi oczkami i oddychał spokojnie. Zadowolony bandyta
zamknął drzwi i wrócił do salonu. – Mamy go z głowy, wyglądał zupełnie jak
aniołek.
- Daj buzi –
Riki wziął go w ramiona i zaczął namiętnie całować po szyi i odsłoniętej klatce
piersiowej. Niecierpliwie odpinał guziki koszuli, a potem jeansów coraz szybciej
oddychającego partnera. Stał przed nim lekko zarumieniony, ubrany tylko w bokserki. Jednym ruchem mężczyzna zsunął je z jego bioder i rzucił na ziemię. Przytulił go do siebie i poczuł jak drży. – Jesteś taki
piękny - szepnął ochryple, gładząc krągłe pośladki.
- Bądź
ostrożny – jęknął Marcel i wyprężył się pod jego dotykiem. Jego penis też był już twardy i zaczął sączyć białe krople. Dawno nie uprawiał seksu i bał się co
z nim zrobi ogromny sprzęt kumpla. Mężczyzna podniósł go, obrócił tyłem do
siebie i pchnął na stół. Wylądował twarzą w talerzu z ciastkami. Oblizał się z
zadowoleniem. Poczuł ja kochanek rozsuwa mu uda i wkłada do środka od razu dwa
palce. Sapnął i wypiął mocniej pupę. Oszołomiony widokiem i zapachem
rozgrzanego ciała Marcela Riki zrzucił tylko podkoszulek na ziemię i opuścił do
połowy spodnie. Na nic więcej nie miał już czasu, chciał natychmiast znaleźć
się w tej ciasnej dziurce.
W tym samym czasie Michaś ubrał się, wziął przygotowany plecaczek i na palcach zaczął skradać się do salonu. Zobaczył jak jeden z mężczyzn wpycha drugiemu swojego wielkiego członka między pośladki. Zaczął się zastanawiać jak co tak dużego może się zmieścić w tym małym otworku. Szybko jednak otrząsnął się z ciekawości. Podpełznął do porzuconych na parkiecie spodni Marcela i wyciągnął z nich klucze. Zerknął jeszcze raz na porywaczy, ale byli tak zajęci sobą, że pewnie nawet gdyby go zobaczyli żaden by nie zareagował. Po cichu wycofał się na korytarz. Z salonu zaczęły go dobiegać coraz głośniejsze okrzyki rozkoszy. Ostrożnie otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, było już zupełnie ciemno. Niedaleko zobaczył światła w oknach jakiegoś domu. Postanowił tam właśnie pobiec. Niestety zapomniał o otwartych drzwiach. Wiatr wdarł się do domku i zatrzasnął je z głośnym hukiem. Michaś rzucił się do ucieczki. Jak tylko wbiegł między drzewa wpadł w ramiona jakiegoś pana w mundurze. Wiedział, że tak ubrani są policjanci, a tatuś zawsze opowiadał mu o nich jako o bohaterach, którzy bronią słabszych przed bandytami. Z radosnym piskiem rzucił się na szyję zaskoczonemu mężczyźnie.
Marcel mimo, że jego mózg pławił się właśnie w przyjemności usłyszał trzask. Zerwał się na równe nogi i tak jak stał, kompletnie nagi i ze stojącym na baczność penisem, wybiegł z budynku, a za nim Riki z opuszczonymi do połowy ud spodniami i członkiem nadal w pełnej gotowości. Większy mężczyzna miał mocno ograniczone ruchy, poślizgnął się na niewielkiej kałuży i wylądował z twarzą w błocie, a na nim z kwikiem Marcel. Nagle zabłysły mocne policyjne reflektory. Dom był otoczony ze wszystkich stron. W takiej właśnie pozycji zostali sfotografowani przez tysiące błyskających fleszy i sfilmowani przez większość amerykańskich stacji telewizyjnych.
- O kurwa,
co to za cyrk? – jęknął głucho Riki usiłując podnieść się do pozycji siedzącej.
- Jak już, to dwie kurwy – pisnął cienko Marcel, próbując zasłonić strategiczne miejsca
rękami.
- Taa, a
mówiłeś, że to taki aniołek! Wykiwał nas na cacy. Dzieci to wcielone diabły! –
Warknął mężczyzna i pokręcił głową nie mogąc uwierzyć, że taki maluch był
sprytniejszy od nich. W branży będę się z nich śmiać przez całe wieki i nikt
już ich nie zatrudni do żadnej porządnej roboty. Byli skończeni.
.......................................................................................
Betowała i robiła za Wena Niebieska
.......................................................................................
Betowała i robiła za Wena Niebieska
Wiedziałam, że Michaś sobie poradzi. To mądry i uroczy szkrab.Dobrze, że nic mu się nie stało.
OdpowiedzUsuńMichaś na prezydenta! I to wcale nie musi rosnąć jest tak mądry i zaradny oraz sprytny że na pewno sobie poradzi będąc małym chłopcem. Swoją drogą ci porywacze to się wcale nie popisali po pierwsze kto tak łatwo daje się podejść dziecku po drugie w pracy zwłaszcza takiej się nie pije o igraszkach już nie wspomnę. Ale wyszło pierwsza klasa bo chłopcu nic się nie stało a o to właśnie przede wszystkim chodziło:)
OdpowiedzUsuńKategorycznie żądam żeby Zelda i Nicola zgniły w więzieniu bo tak się nie robi co im winny Michaś jak same są głupie.
Szkoda że w rozdziale było tak mało o Jacku i Noah ale mam nadzieje że w kolejnym wszystko u nich będzie dobrze:)
Ostatnia scena...przyznam że tego się nie spodziewałam bardzo ciekawa zemsta i bardzo szybka reakcja Noah tylko o ile policję rozumiem to co tam robili reporterzy bo nikt chyba nie miał czasu ich zawiadamiać.
Dużo dużo weny i chęci
W kwestii zawiadamiania prasy... Oglądasz filmy sensacyjne? W nich dość często reporterzy zjawiają się razem z policja, lub nawet wcześniej. Dlaczego? Bo prowadzą nasłuch na częstotliwościach policyjnych. Kto wie czy i w tym przypadku tak nie było? W końcu porwanie syna gwiazdor to nie lada gratka.
Usuńujjjj i jak teraz znajdą michasia???? ;<
OdpowiedzUsuńno ale czemu nie dano im skończyć akcji na stole? ;_;
OdpowiedzUsuńMichaś jest super :D
OdpowiedzUsuńAkcja na stole była ostra ale zdechła ;]
Michaś to normalnie złote dziecko *.*
OdpowiedzUsuńale trochę szkoda, że akcja na stole zakończyła się klapą... może Marcel by tak w ciążę zaszedł przez taki niewinny incydent.. ojejciu słodko by było ;)
Dobrze chociaż, że malec nie był przez porywaczy źle traktowany, jakby mu coś zrobili to bym zabiał >_<
OdpowiedzUsuńA co do porywaczy,,, nieźle ich Michaś wykiwał... tak podejść dorosłych facetów,., mój aniołek jest bardzo mądry ^^
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło,,,, chłopiec jest uratowany,a zbiry złapane, a co do Nicoli, niech ją zamkną na długie lata, a co do jej wspólniczki....grrr, zabić zabić!!! Ona jest nieobliczalna a nie wiedzą gdzie jest,,, mam nadzieję, że szybko ją znajdą i zamknął w areszcie na resztę życia..
Twoja Maru;3
Komentarz w częściach, bo nie mieści się w jednej wiadomości ;)
OdpowiedzUsuń"Z ledwością pozbierała myśli, które rozbiegły się jak stado przestraszonych ptaków. "
Hmm... Myślę, że wystarczyłaby pierwsza część zdania. Masz skłonność do zbytniego przerysowania odczuć postaci. I zapominasz, że czasami mniej znaczy więcej. Zostaw trochę wyobraźni czytelników.
"Zrobiła z siebie idiotkę, całe to klepanie mantr i medytacja poszły na marne. "
Przydałby się tu jakiś łącznik albo podzielenie zdania na dwa. "Zrobiła z siebie idiotkę. Całe to klepanie mantr i medytacja poszły na marne. " lub "Zrobiła z siebie idiotkę, a całe to klepanie mantr i medytacja poszły na marne. "
"Tam bez problemów by się go pozbyła razem z maluchem. "
Zelda nazywająca Michasia maluchem? Nie bardzo to do niej pasuje. Raczej użyłaby określenia "bachor".
"- Zamknij się i słuchaj, bo każda chwila jest na wagę złota, jak Max zatrudni dodatkową ochronę, to nic już nie wskóramy."
Podzieliłabym to zdanie. "- Zamknij się i słuchaj, bo każda chwila jest na wagę złota. Jak Max zatrudni dodatkową ochronę, to nic już nie wskóramy."
Z resztą, parę innych też by się przydało podzielić.
"body gardów "
?! Bodyguardów, a najlepiej ochroniarzy ;)
"- W porządku szefowo – odezwał się drugi z mężczyzn Riki i wysiadł z samochodu. "
Usuńodezwał się Riki, drugi z mężczyzn, i wysiadł z samochodu... odezwał się drugi z mężczyzn, Riki, i wysiadł z samochodu... tak czy inaczej, przecinek powinien się pojawić ;)
"Riki odepchnął na bok przerażoną kobietę głośno wzywającą pomocy. "
Riki odepchnął na bok przerażoną, głośno wzywającą pomocy kobietę.
"Na takich przegadywankach zastał ich Michaś"
Pomocy... Ja rozumiem, używasz w opowiadaniu języka potocznego, ale powinnaś to robić TYLKO w wypowiedziach bohaterów. Razi używanie potocznych wyrażeń w opisach.
"Doskonale wiedział, że jeśli dwóch panów tak na siebie patrzy to potem zamykają się na długo w pokoju żeby robić Te rzeczy"
Uwaga, czepiam się. Ale jak chcesz coś zaakcentować, to lepiej pisz cały wyraz dużymi literami. Dlatego zamiast "Te rzeczy" napisz "TE rzeczy"
"W niewielkim kredensie był dobrze zaopatrzony, w alkohole w najlepszym gatunku ze wszystkich stron świata, barek."
AAA!!! To zdanie mnie straszy! ;) "W niewielkim kredensie znajdował się barek, zaopatrzony w najlepsze alkohole za wszystkich stron świata."
Niestety, nie udało się go utrzymać w tajemnicy. Sprawa została nagłośniona we wszystkich mediach." Zamiana kolejności zdań i drobna kosmetyka, a już jakoś lepiej to brzmi. Można też połączyć dwa ostatnie zdania: "Rozpoczęły się poszukiwania porwanego Michasia. Niestety, nie udało się go utrzymać w tajemnicy, i sprawa została nagłośniona we wszystkich mediach."
Usuń"W ten sposób trafiono na trop domku babci, "
Czyjej babci?
"firmowe jeansy"
markowe jeansy
"Zapalił w kominku"
rozpalił w kominku. zapalić to może papierosa ;)
"Wstał i nalał do lampek alkoholu."
do kieliszków! Lampki dziwnie brzmią i od razu kojarzą się z ozdobą choinkową. A jak już jesteśmy w temacie lampek: http://pawelbudz.blog.niam.pl/pl/post/118 Ja się uśmiałam :D
"Niecierpliwe odpinał guziki koszuli"
Niecierpliwie
"Już wkrótce miał go całego drżącego w samych bokserkach. "
Coś mi nie pasuje w tym zdaniu, ale nie mam pomysłu jak to poprawić...
"Ostrożnie otworzył drzwi wyjściowe i wyszedł na zewnątrz, było już zupełnie ciemno za to całkiem ciepło. "
Help... "Ostrożnie otworzył drzwi wyjściowe i wyszedł na zewnątrz. Było już zupełnie ciemno, choć nadal ciepło. "
"Zerwał się na równe nogi i tak jak stał, kompletnie nagi i ze stojącym na baczność masztem,"
Masztem? No proooszę...
"- Proszę pana – krzyknął w stronę kuchni – czy ja mogę spróbować tego soczku." On pyta czy stwierdza? Bo jeśli jednak pyta, to zamiast kropki, na końcu zdania powinien być znak zapytania.
Usuń"Na pewno nie pozwoliłby mu włóczyć się do późna po ulicy i nie uczyłby go okradać samochody jak jego wyrodny ojciec. "
Trochę mi tu zgrzyta... Może tak: "Na pewno nie pozwoliłby mu włóczyć się do późna po ulicy i nie uczyłby go okradać samochody jak robił to jego wyrodny ojciec. "
"Rozpoczęły się poszukiwania porwanego Michasia. Sprawa została nagłośniona we wszystkich mediach. Niestety nie udało się tego utrzymać w tajemnicy. "
Hmm... A nie lepiej tak: "Rozpoczęły się poszukiwania porwanego Michasia. Dobrze, koniec z tym wyliczaniem błędów. Napisze jeszcze tylko, że trochę za bardzo skróciłaś to całe porwanie. Spokojnie można było zrobić o tym dwa rozdziały a nie jeden, skupiając się na wątku Marcela i Rikiego. Bo to, że tak szybko uprawiali seks jest nie do końca logiczne. Przecież Marcel obawiał się zostania jedną z przygód kolegi. A kilka chwil później wylądował na kolanach podnieconego Rikiego...
Akcja z policją też nie jest powalająca. Przyznałaś, że nie potrafisz opisywać wątków kryminalnych... Na to jest prosty sposób: konsultacje z kimś (nawet ze mną). Druga osoba, która spojrzy na scenę z innej perspektywy może wskazać jakieś ciekawe rozwiązanie. Ot, na przykład podrzucić pomysł na wykluczenie policji z akcji odbicia Michałka. Niezła by była heca, gdyby Michaś zwiał i zadzwonił po swoich tatusiów :D
No i głosuję za tym, aby Marcelowi i Rikiemu upiekło się porwanie Michasia. Może mogliby pójść na współpracę z policją i prokuraturą? Dostali by status świadka koronnego, zamieszkali w jakiejś zabitej dechami dziurze i zrobili sobie własnego Michasia ;)
Ogólnie rozdział nie jest zły. Czyta się go płynnie, szybko. No i końcowa scena z lądującymi w błocie porywaczami... prawie się popłakałam ze śmiechu.
Samo porwanie też zostało dość zgrabnie wyjaśnione.
Największym atutem rozdziału są dla mnie postacie porywaczy. Marcel i Riki wyszli ci rewelacyjnie. Nie myślałaś o napisaniu opowiadania, w którym to oni byliby głównymi bohaterami?
Trzymaj się cieplutko i do następnego rozdziału,
Ariana_86
Dziewczyno, ale ty jesteś dokładna. Muszę przyznać, że się strasznie napracowałaś. Poprawiłam wszystkie wskazane przez ciebie błędy. Byłabyś idealną betą, walącą mnie porządnie po głowie za głupie pomysły i lenistwo w opisach (przeleciałam to porwanie, bo nie znoszę kryminałów). Masz ogromnie bystre oko. Wielkie dzięki za pomoc.
UsuńHahahaha!!! No po prostu uśmiałam się jak norka! Ja idealną betą? Kobieto, żebyś ty widziała moje opowiadania i poprawki jakie na nie nanosi moja beta, to bardzo szybko zmieniłabyś zdanie. Choć z drugiej strony... cudze błędy łatwiej zauważyć niż własne ;)
UsuńTrzymaj się cieplutko i polecam się na przyszłość :)
Ariana_86
Witam,
OdpowiedzUsuńcudo, rozdział wspaniały, tego się właśnie spodziewałam, że Michaś sobie sam poradzi z tymi dwoma porywaczami, chociaż bym chciała aby im się upiekło to porwanie, no nie wiem może by poszli na jakąś współpracę z policją... Akcja na stole wspaniała, szkoda tylko, że została przerwana. Zelda i Nicola, to one właśnie powinny ponieść konsekwencje togo porwania. Czekam na następny rozdział..
Weny życzę....
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wedługmnie Michaś poradzł sobie tak szybko z Marcelem i jego kompanem bo to byli podrywacze a nie porywacze.Podrywali się koncertowo;-D
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, aniołek sobie świetnie poradzil z tymi bandytami, wykiwał ich na cacy...i jeszcze to, że wylecieli za nim z domku nadzy o matko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka