Wczesnym
rankiem cała rodzina zasiadła w jadalni do wspólnego śniadania. Oczywiście
najwięcej zamieszania robił Michaś domagający się swoich ulubionych smakołyków,
czemu stanowczo sprzeciwiał się Jacek. Chłopiec uwielbiał słodycze i
najchętniej tylko nimi by się żywił. Protestował głośno na widok płatków
kukurydzianych w swojej miseczce, ale po chwili łaskawie zgodził się na musli,
jak tylko zobaczył pływające w nim rodzynki.
- Marto, ja
cię bardzo proszę nie ulegaj tym szczenięcym ślepkom, bo on skończy z czarnymi zębami i będzie
wkrótce wielkości małego wieloryba – odezwał się do gospodyni Karski.
- Niech się
pan nie boi, wychowałam czwórkę dzieci wszystkie są zdrowe jak rzodkiewki –
uśmiechnęła się do niego kobieta i zabrała małemu z przed nosa nutellę,
którą ukradkiem wyciągnął z lodówki.
- Włączmy
telewizor, chcę zobaczyć wiadomości, bo zaraz muszę wyjść – Max ucałował
nachmurzone czółko Michasia, bardzo niezadowolonego, że jego sztuczka się nie
udała. Miał nadzieję przemycić słoiczek z czekoladą do swojej sypialni.
- Nie
powinno się oglądać tych bzdur przy jedzeniu, bo można dostać niestrawności –
zaprotestował Jacek. – Poza tym ten program
powinien się nazywać ,, Dzień z plotkami”, a nie ,,Wiadomości”.
- Daj spokój,
to tylko kwadrans – Max nacisnął pilota. Zerknął na ekran i trzymana w ręce
kanapka wypadła mu na podłogę, a usta przybrały wymowny kształt litery ,,O”. –
O cholera! – wyrwało mu się głośno.
- Miałeś nie
przeklinać przy dzie….- urwał nagle Jacek. W tym momencie
wszyscy wlepili w oczy w telewizor.
- Jej….! -
Zosia parsknęła kawą i popluła białą bluzeczkę. Na dużym, panoramicznym
monitorze widać było naprawdę po mistrzowsku zrobione zdjęcie zgrabnego tyłka
Jacka. Wężyk wystawiał pyszczek obok kwiatu jabłoni, a jego rubinowe ślepka
lśniły zadziornie.
- Drodzy
państwo – usłyszeli głos spikera – a oto wspaniałe ujęcie młodziutkiego męża
Maxa Norra. Prawda, że jest na co popatrzeć? Chyba już nikt teraz się nie dziwi,
dlaczego wolał tego ślicznego chłopaka od panny Nicoli. Jak myślicie, co
znajduje się poniżej linii paska? Nie ma nikogo w naszej stacji
telewizyjnej, kto by się o to nie założył! – dziennikarz wyszczerzył do kamery
pełny garnitur zębów w szelmowskim uśmiechu.
- Ile
kosztuje operacja plastyczna?! – jęknął rozpaczliwie Karski i zasłonił się
leżącą na stole gazetą, którą natychmiast odrzucił, jakby dotknął jadowitego
pająka. Na pierwszej stronie poczytnego dziennika zobaczył to samo co w
telewizji, tylko zdjęcie zrobiono pod innym kątem i widać było też bawiącego
się w piasku Michasia.
- Czy to nie
ty mówiłeś wczoraj, że zrzędzę i przesadzam? – zapytał złośliwie Max. – No cóż,
teraz już wszyscy Amerykanie wiedzą z jakiego powodu cię poślubiłem – roześmiał
się mężczyzna, uchylając się przed jabłkiem, którym w niego rzucił cały
czerwony na twarzy mąż.
- Jacusiu,
czym ty się przejmujesz, masz naprawdę fotogeniczną dupcię – dołożyła swoje trzy
grosze rozbawiona Zosia,ocierając z policzków łzy, jakie pociekły jej obficie
po twarzy. Marta zasłoniła sobie buzię ścierką i udawała, że coś pracowicie
miesza w garnku, ale ramiona jej drżały od powstrzymywanego chichotu.
- Jesteście
okropni! – wrzasnął na nich zawstydzony do granic możliwości Karski i uciekł z
jadalni. Zamknął się w swojej sypialni i schował głowę pod poduszkę. Doszedł do
wniosku, że w sumie to może spędzić w willi całe sześć miesięcy. Właściwie nie
ma potrzeby nigdzie wychodzić. Po tym czasie może ludzie zapomną o tym
idiotycznym zakładzie i będzie mógł spokojnie wrócić do Polski. Niestety mógł
mieć pretensje tylko do siebie i dobrze o tym wiedział. Chciał zrobić na złość
mężowi, a tak naprawdę najbardziej to on na tym ucierpi. Chłopak niezupełnie sobie
zdawał sprawę jak popularny i sławny jest Norr, który rzadko dawał brukowcom
okazję o wtrącania się w jego życie prywatne,. Tym bardziej każda wiadomość o
nim była na wagę złota.
- Jeny, co
ja najlepszego zrobiłem – pisnął w poduszkę zażenowany Jacek.
…………………………………………………………………
Nicola już
od wielu dni ukrywała się w swoim domku letniskowym w górach. Od czasu
nieszczęsnego wywiadu całkowicie zerwała łączność ze światem. Schowała do komody komórkę, aby ją nie kusiło z niej korzystać. Nie mogła zrozumieć jakim cudem jej misterne plany całkowicie zawiodły. Od tylu lat polowała na Norra i kiedy już była prawie u mety wszystko
wzięło w łeb. Wiedziała, że Maks był biseksualny i kiedyś miał męża, ale to przecież było dawno
temu. Zresztą jego menedżerka Zelda dała jej do zrozumienia, że oni się
rozwiedli. Gdyby piosenkarz kontaktował się z tym Karskim, to przecież by o tym
wiedziała. Cały czas była tak blisko niego, że taka ważna rzecz nie umknęła by
jej uwadze. Wyciągnęła z barku kolejną butelkę szkockiej i pociągnęła z niej
spory łyk. Włączyła telewizor na poranne wiadomości i na widok zdjęcia
zakrztusiła się alkoholem. Kiedy już złapała oddech zerwała się na równe nogi. Coś
w jej mózgu zaskoczyło. Wstyd i depresja minęły jej jak ręką odjął. Pobiegła
włączyć komórkę i Internet. Natychmiast skontaktowała się z Zeldą.
- Nie pozwolę, aby ten łachmaniarz z Polski
zabrał mi faceta! Tyle lat o niego walczyłam odganiając wszystkie rywalki!
Trzeba pozbyć się tego smarkacza, a małego wyśle się do szkoły z internatem. Kochana
myszunia na pewno coś wymyśli! – myślała gorączkowo, wybierając numer
przyjaciółki.
Po drugiej stronie globu, w Himalajach Zelda Elvado cieszyła się zasłużonym urlopem. Już drugi tydzień ćwiczyła jogę, kąpała się w strumieniach, słuchała ptaków i czuła się coraz bardziej odstresowana. Ostatnio w pracy miała niezmiernie gorący okres i była wykończona. Musiała się uspokoić, wypocząć, aby znowu pięknie wyglądać i doprowadzić do finału swoje zamiary. Nic nie mogło zepsuć jej dobrego humoru. Tłusta zdobycz już niedługo trafi w jej macki. Była z siebie dumna, wiedziała, że w snuciu pokrętnych intryg nikt nie może jej dorównać. Rano jak zwykle zerknęła na telefon i zobaczyła sms od Nicoli – Włącz telewizor!
- Mój boże ta dziewczyna bije rekordy
głupoty, czego znowu ode mnie chce? Może jednak coś się stało?!– zdenerwowana zaczęła szukać pilota.
Oczywiście po włączeniu odbiornika zobaczyła tę samą fotografię co Nicola. Przerażona
złapała się za serce i osunęła się na najbliższy fotel. W głowie miała mętlik.
Zaczęła nią potrząsać, żeby zebrać myśli.
Miała wrażenie, że trafił w nią piorun, a misternie obmyślony plan
zaczął się właśnie sypać jak domek z kart. –
Muszę natychmiast wracać, bo inaczej stracę wszystko co do tej pory zdobyłam.
Ten Karski to bomba z opóźnionym zapłonem. Jeśli zacznie mówić to po mnie!
Mogłam już dawno go uciszyć, ale ze mnie idiotka!
.............................................................................................................
W willi
Norra pod drzwiami sypialni Jacka zebrała się spora gromadka. Po zerknięciu na
kalendarz wszyscy zorientowali się, że to dzisiaj ma wizytę w Klinice
Rehabilitacyjnej. Nie skutkowały żadne prośby i groźby. Jacek za żadne skarby
nie chciał wyjść z pokoju. W końcu zeszli do salonu, gdzie Max wpadł na
genialny pomysł. Wysłał na górę samego Michałka z jednym małym pytaniem, a oni
całą ekipą schowali się za rogiem.
- Tatusiu –
zastukał do drzwi chłopczyk.
- Co się
stało kochanie? – rozległ się stłumiony głos Karskiego.
- Mogę cię o
coś zapytać?
-
Oczywiście.
- Mówiłeś, że
nie musisz iść do lekarza bo samo ci przejdzie, to ja jutro nie muszę jechać z
Zosią do dentysty, prawda? Na pewno też samo mi przejdzie i dziurka przestanie
mnie boleć – tłumaczył mu z przejęciem chłopiec.
- Kto ci
nagadał takich głupot?! – krzyknął zdenerwowany Jacek i otwarł drzwi.
Oczywiście jak tylko wyszedł na korytarz przyczajona rodzinka rzuciła się na
niego, został obezwładniony i zawleczony do jadalni. Siedział teraz na fotelu i
obserwował ich spod długiej grzywki prychając pogardliwie.
- Nie rób
takiej głupiej miny, Max zawiezie cię do tego profesora. Nie bądź uparty, nikt
cię tam nie będzie widział. To prywatny szpital i pacjenci są umawiani na
godziny – odezwała się do niego stanowczo Zofia. Jacek nie miał więc innego
wyjścia jak się podporządkować. Dzięki sprytnemu dzieciakowi i małemu szantażowi
grzecznie się ubrał i pojechał z mężem do kliniki. Okazało się, że spory guz,
który mu wycięto przylegał ściśle do kręgosłupa i trochę go zdeformował, stąd
te uporczywe bóle w plecach. Zalecono mu codzienne ćwiczenia pod okiem
doświadczonego trenera i pływanie co najmniej przez godzinę. Od razy został
zaprowadzony najpierw do sklepiku z potrzebnymi akcesoriami, a potem na salę
gimnastyczną. Max tymczasem pojechał do swojego studia i miał po niego wrócić
za trzy godziny. Jacek powędrował do szatni, gdzie przebrał się w krótkie spodenki
i dość obcisłą koszulkę. W tym stroju wyglądał bardzo zgrabnie i młodo. Najwyżej
na jakieś osiemnaście lat. Długie, kasztanowe włosy zaplótł w ścisły warkocz.
Wyszedł mu naprzeciw wysoki, lekko szpakowaty mężczyzna, zbudowany jak
kulturysta. Przyjrzał mu się wyraźnie zaskoczony.
- Chyba
zaszła jakaś pomyłka chłopcze, miał tu na mnie czekać pan Karski. Fitness dla
młodzieży jest po drugiej stronie korytarza – odezwał się grzecznie, mierząc
jego ciało aprobującym spojrzeniem.
- Jacek Karski
– wyciągnął do trenera rękę – nastolatkiem już dość dawno nie jestem –
uśmiechnął się rozbawiony takim powitaniem.
- Bardzo
pana przepraszam, strasznie młodo pan wygląda – zmieszał się mężczyzna. –
Nazywam się Stiven Mora i przez jakiś czas będzie pan pod moim nadzorem.
Czytałem pana kartę i ułożyłem plan poprawiający stan mięśni grzbietu
odpowiedzialnych za stabilność kręgosłupa. Jak je wzmocnimy to bóle powinny
zniknąć.
- Nic się
nie stało, możemy zaczynać.
- Najpierw
pana oprowadzę, a potem pokaże zestaw ćwiczeń – mężczyzna zaczął mu pokazywać
poszczególne przyrządy i tłumaczyć do czego służą. Czas upłynął Jackowi
niezmiernie szybko. Trzy godziny minęły jak z bicza strzelił. Stiven okazał się
miłym, inteligentnym facetem i wyraźnie dawał do zrozumienia, że chłopak bardzo mu
się podoba. Nie przekroczył jednak dozwolonej granicy. Karski ćwiczył właśnie
na ławeczce leżąc na brzuchu. Koszulka podniosła mu się do góry ukazując gładką
skórę. Trener siedział obok, położył mu rękę na plecach tłumacząc, które grupy
mięśni powinien napinać, co nie przeszkadzało mu wpatrywać się z zachwytem w pacjenta. O tym jednak, odwrócony do niego tyłem Jacek nie wiedział. Natomiast dla wchodzącego na salę Maxa
było to doskonale widoczne, aż zazgrzytał zębami ze złości. Jakiś obcy facet
obmacywał jego męża i miał minę jakby się chciał na niego rzucić. Czerwona mgła
zasłoniła mu oczy i przyćmiła rozsądek. Podszedł do nich, chwycił mężczyznę za
kark i rzucił nim o ścianę jak szmacianą lalką. Norr był muzykiem owszem, ale
na swoje potężne mięśnie musiał zasłużyć wielogodzinnymi treningami. Nie
wyrobił ich sobie grając na gitarze. Miał naprawdę niedźwiedzią siłę. Facet osunął się na ziemię kompletnie
sflaczały, nie zdążył wydać z siebie nawet jęku. Piosenkarz spadł na niego jak
przysłowiowy grom z jasnego nieba. Jacek natomiast usłyszał głuchy odgłos i zaciekawiony usiadł i z
niedowierzaniem spojrzał na podłogę, gdzie leżał rozpłaszczony Stiven, a nad nim
posapując jak rozjuszony byk stał czerwony ze złości Max.
- Co mu
zrobiłeś idioto?! – wrzasnął na męża, podbiegł do mężczyzny, który właśnie się
podnosił trzymając się za głowę.
- Co z tobą
wyprawiał ten zboczeniec? – warknął już nieco przytomniejszy Norr, któremu właśnie zaczynał wracać rozum.
- Pobiłeś ty
furiacie mojego trenera! Zgłupiałeś kompletnie! – krzyknął na niego coraz
bardziej wkurzony Jacek.
- No co,
obmacywał cię i wyglądał jakby miał zaraz rozpocząć konsumowanie – bronił się
coraz mniej pewnie Max. – Poza tym słabowity jakiś, jeden cios i padł jak
mucha.
- Nie sądź
innych według siebie, to tobie na widok gołego tyłka odbija! Przestań się gapić
i wezwij jakąś pomoc! Krew mu się leje z nosa i chyba ma wstrząs mózgu! – Po kwadransie
siedzieli już w gabinecie dyrektora kliniki, a biednego Stivena zabrało
pogotowie. Norr za pomocą książeczki czekowej szybko rozwiązał problem. Spory
datek dla szpitala i poszkodowanego wymazał z pamięci zainteresowanych całą
sytuację.
Do domu wracali w milczeniu nie odzywając się do siebie obaj zdenerwowani, oczywiście każdy z innych powodów. Kiedy tylko wyszli na piętro Jacek wepchnął Maxa do jego sypialni i zamknął drzwi.
Do domu wracali w milczeniu nie odzywając się do siebie obaj zdenerwowani, oczywiście każdy z innych powodów. Kiedy tylko wyszli na piętro Jacek wepchnął Maxa do jego sypialni i zamknął drzwi.
- Ty gorylu,
jak ja się teraz w tej Klinice pokażę! Nic ci z wiekiem rozumu nie przybyło!
Zachowałeś się jak zazdrosny gówniarz! – uderzył Norra zaciśniętą pięścią w
klatkę piersiową.
- A co,
miałem spokojnie patrzyć jak się do ciebie przystawia! Mnie nie dałeś nawet
buziaka, a jemu pozwoliłeś się dotykać!
- Tobie nie
musiałem nic dawać, sam dobrałeś się do mojego tyłka draniu!
- Rozumiem –
Norr zaczął się zbliżać powoli do chłopaka, przypierając go do
ogromnej, trzydrzwiowej szafy. – Mam sobie brać co chcę, bo ty mi tego sam nie
dasz.
- Co
takiego?! – Jacek dosłownie zbaraniał na taką pokrętną filozofię. Otworzył szeroko ze
zdumienia brązowe oczy. Tylko Max mógł wymyślić coś takiego. Właśnie
miał go trzepnąć w ten zakuty łeb, kiedy został podstępnie zaatakowany. Mężczyzna
sprytnie skorzystał z jego chwilowego otumanienia i wpił się mu w usta. Otoczył
go silnymi ramionami i przytulił do swojego umięśnionego torsu. Zaczął muskać jego
wargi w delikatnej pieszczocie. Mruczał przy tym z zadowolenia jak wygłodzony
kocur, który właśnie dobrał się do świeżej śmietanki. Gdy tylko Jacek rozchylił
usta, aby zaprotestować wsunął mu do środka zwinny język i rozpoczął swoje
badania. Ostrożnie gładził policzki i podniebienie, trącał zęby, nie zapominając
się przy tym ocierać o niego całym spragnionym ciałem. Chłopak z początku niechętny
rozpalał się stopniowo, a jego oczy zaczęły błyszczeć gorączkowo, wzbudzając w
mężczyźnie jeszcze większe pożądanie. Nozdrza się mu rozdęły jak u rasowego
rumaka i oddychał szybko cichutko pojękując. Te słodkie dźwięki brzmiały w
uszach Norra jak najwspanialsza muzyka. Nagle coś zazgrzytało, chrupnęło i
drzwi od szafy rozsunęły się na boki, a spleceni ze sobą mężczyźni z hukiem
wpadli do środka. Na szczęście dno wyłożone było poskładanymi koszulami, więc
nie potłukli się zbytnio.
- Złaź ze
mnie wielkoludzie, dusisz mnie – prychnął na niego Jacek, który oczywiście
znalazł się na spodzie tej kanapki.
- Skarbie –
rzucił Max, podnosząc potarmoszonego męża do pionu – bzykałeś się kiedyś w szafie,
bo ja nie – odezwał się ochryple z podejrzanie błyszczącymi oczami i
wyszczerzył do niego zęby w drapieżnym, wilczym uśmiechu.
..............................................................................................................................
Betowała Niebieska
Betowała Niebieska
Takie tam w szafie~
OdpowiedzUsuńNo ciekawe co ta Nicola znowu wymyśli, ubić ją, ubić,,, i trochę to podejrzanie wyglądało,, czy te dwie baby znają Karskiego??! O_O
OdpowiedzUsuńNo nie ważne,,, fajny podstęp, wywabić Jacka z pokoju za pomocą Michasia haha:)
Nie mogę się doczekać kolejnej notki :)
twoja Maru;3
Coraz więcej osób jest zamieszanych w tą intrygę. Podoba mi się to:) Ciekawe ty|ko czego chce menadżerka bo mam wrażenie że chodzi o coś grubsza sprawa.
OdpowiedzUsuńNico|a to idiotka i mam nadzieje że za dużo nie namiesza. Jestem ciekawa po kim Michaś ma takie s|odkie oczka chociaż mogę się domyś|ać :)
Biedny Jacek chcia| zrobić na z|ość Maxowi a to się obruci|o przeciwko niemu chociaż nie powiem by|o zabawnie :)
Max to straszny narwaniec a|e za to go |ubie :) Ty|ko żeby tak biednego trenera za nic poturbować to chyba trzeba być nim.
Ostatnia scena troszkę niebezpieczna bo oboje igrają z ogniem. Mam nadzieje że nic z|ego nie zma|ują. Chociaż bzykanie w szafie ciekawy pomys| :) Mimo wszystko Max chyba powinien zmienić taktykę niby Jacek to jego mąż a|e ty|e czasu się nie widzie|i rozsta|i się w gniewie. Fakt Jacek też ma na niego ochotę a|e nie do końca chyba mu ufa. Może coś subte|nej? Kiedy ko|ejna kartka z pamiętnika? Coś więcej o ich rozstaniu może.
Notka jak zawsze świetna:) Dużo weny i chęci do pisania d|a sprawdzonych starych fanów takich jak ja :D
Och te młodzieńcze wybryki.Tak myślałam, że tyłeczek Jacusia trafi do gazet, bo kto przepuściłby taką okazję.
OdpowiedzUsuńCudowna notka
Że ty masz czelność kończyć notkę w takim momencie! No nie dopuszczalne! xD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńale pomysły chodzą po głowie Maxa, wszyscy przekabacili Michałka przeciwko Jackowi, wrrr... i znów ta Nicola, co ona teraz będzie knuła, no i okazuje się, że jeszcze Zelda brała udział w pozbyciu się Jacka z życia Maxa, jeśli Jacek coś wie o tamtych latach to powinien jak najprędzej powiedzieć o tym Maxowi, bo coś czuję, że później będzie za późna, jak to można powiedzieć „czarne chmury” zbierają się nad Jackiem
Weny życzę...
Pozdrawiam Basia
za kończenie w takim momencie notek to się powinno za każdym razem po paznokciu wyrywać i zębie do kompletu T^T
OdpowiedzUsuńomg XD jestem w niebie *.* weny ^^
OdpowiedzUsuńJedna mała uwaga: "uderzył Norra otwartą pięścią w klatkę"
OdpowiedzUsuńNie można uderzyć "otwartą pięścią"
Btw Rozdział epicki jak zawsze. Oby tak dalej;)
Dobrze, że ktoś tu jeszcze czuwa. Poprawiłam, nie mam bety, która by mnie opieprzała za takie głupoty.
UsuńMam wrażenie, że z imieniem menadżerki jest coś nie tak. Najpierw przedatawiłaś ją jako Sybillę Lomez a teraz Nicola dzwoni do Zeldy???
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jaka sensacja się zrobiła, czyli wiedziała ale myślała że się rozwiedli, więc tak jak myślałam menadżerka za tym wszystkim stoi, oby szybko Max się zorientował kto stoi za tą całą sytuacją...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka