poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 10


Wczesnym rankiem cała rodzina zasiadła w jadalni do wspólnego śniadania. Oczywiście najwięcej zamieszania robił Michaś domagający się swoich ulubionych smakołyków, czemu stanowczo sprzeciwiał się Jacek. Chłopiec uwielbiał słodycze i najchętniej tylko nimi by się żywił. Protestował głośno na widok płatków kukurydzianych w swojej miseczce, ale po chwili łaskawie zgodził się na musli, jak tylko zobaczył pływające w nim rodzynki.
- Marto, ja cię bardzo proszę nie ulegaj tym szczenięcym ślepkom,  bo on skończy z czarnymi zębami i będzie wkrótce wielkości małego wieloryba – odezwał się do gospodyni Karski.
- Niech się pan nie boi, wychowałam czwórkę dzieci wszystkie są zdrowe jak rzodkiewki – uśmiechnęła się do niego kobieta i zabrała małemu z przed nosa nutellę, którą  ukradkiem wyciągnął z lodówki.
- Włączmy telewizor, chcę zobaczyć wiadomości, bo zaraz muszę wyjść – Max ucałował nachmurzone czółko Michasia, bardzo niezadowolonego, że jego sztuczka się nie udała. Miał nadzieję przemycić słoiczek z czekoladą do swojej sypialni.
- Nie powinno się oglądać tych bzdur przy jedzeniu, bo można dostać niestrawności – zaprotestował Jacek. – Poza tym ten program  powinien się nazywać ,, Dzień z plotkami”, a nie ,,Wiadomości”.
- Daj spokój, to tylko kwadrans – Max nacisnął pilota. Zerknął na ekran i trzymana w ręce kanapka wypadła mu na podłogę, a usta przybrały wymowny kształt litery ,,O”. – O cholera! – wyrwało mu się głośno.
- Miałeś nie przeklinać przy dzie….- urwał nagle Jacek. W tym momencie wszyscy wlepili w oczy w telewizor.
- Jej….! - Zosia parsknęła kawą i popluła białą bluzeczkę. Na dużym, panoramicznym monitorze widać było naprawdę po mistrzowsku zrobione zdjęcie zgrabnego tyłka Jacka. Wężyk wystawiał pyszczek obok kwiatu jabłoni, a jego rubinowe ślepka lśniły zadziornie.
- Drodzy państwo – usłyszeli głos spikera – a oto wspaniałe ujęcie młodziutkiego męża Maxa Norra. Prawda, że jest na co popatrzeć? Chyba już nikt teraz się nie dziwi, dlaczego wolał tego ślicznego chłopaka od panny Nicoli. Jak myślicie, co znajduje się poniżej linii paska? Nie ma nikogo w naszej stacji telewizyjnej, kto by się o to nie założył! – dziennikarz wyszczerzył do kamery pełny garnitur zębów w szelmowskim uśmiechu.
- Ile kosztuje operacja plastyczna?! – jęknął rozpaczliwie Karski i zasłonił się leżącą na stole gazetą, którą natychmiast odrzucił, jakby dotknął jadowitego pająka. Na pierwszej stronie poczytnego dziennika zobaczył to samo co w telewizji, tylko zdjęcie zrobiono pod innym kątem i widać było też bawiącego się w piasku Michasia.
- Czy to nie ty mówiłeś wczoraj, że zrzędzę i przesadzam? – zapytał złośliwie Max. – No cóż, teraz już wszyscy Amerykanie wiedzą z jakiego powodu cię poślubiłem – roześmiał się mężczyzna, uchylając się przed jabłkiem, którym w niego rzucił cały czerwony na twarzy mąż.
- Jacusiu, czym ty się przejmujesz, masz naprawdę fotogeniczną dupcię – dołożyła swoje trzy grosze rozbawiona Zosia,ocierając z policzków łzy, jakie pociekły jej obficie po twarzy. Marta zasłoniła sobie buzię ścierką i udawała, że coś pracowicie miesza w garnku, ale ramiona jej drżały od powstrzymywanego chichotu.
- Jesteście okropni! – wrzasnął na nich zawstydzony do granic możliwości Karski i uciekł z jadalni. Zamknął się w swojej sypialni i schował głowę pod poduszkę. Doszedł do wniosku, że w sumie to może spędzić w willi całe sześć miesięcy. Właściwie nie ma potrzeby nigdzie wychodzić. Po tym czasie może ludzie zapomną o tym idiotycznym zakładzie i będzie mógł spokojnie wrócić do Polski. Niestety mógł mieć pretensje tylko do siebie i dobrze o tym wiedział. Chciał zrobić na złość mężowi, a tak naprawdę najbardziej to on na tym ucierpi. Chłopak niezupełnie sobie zdawał sprawę jak popularny i sławny jest Norr, który rzadko dawał brukowcom okazję o wtrącania się w jego życie prywatne,. Tym bardziej każda wiadomość o nim była na wagę złota.
- Jeny, co ja najlepszego zrobiłem – pisnął w poduszkę zażenowany Jacek.
…………………………………………………………………

Nicola już od wielu dni ukrywała się w swoim domku letniskowym w górach. Od czasu nieszczęsnego wywiadu całkowicie zerwała łączność ze światem. Schowała do komody komórkę, aby ją nie kusiło z niej korzystać. Nie mogła zrozumieć jakim cudem jej misterne plany całkowicie zawiodły. Od tylu lat polowała na Norra i kiedy już była prawie u mety wszystko wzięło w łeb. Wiedziała, że Maks był biseksualny i  kiedyś miał męża, ale to przecież było dawno temu. Zresztą jego menedżerka Zelda dała jej do zrozumienia, że oni się rozwiedli. Gdyby piosenkarz kontaktował się z tym Karskim, to przecież by o tym wiedziała. Cały czas była tak blisko niego, że taka ważna rzecz nie umknęła by jej uwadze. Wyciągnęła z barku kolejną butelkę szkockiej i pociągnęła z niej spory łyk. Włączyła telewizor na poranne wiadomości i na widok zdjęcia zakrztusiła się alkoholem. Kiedy już złapała oddech zerwała się na równe nogi. Coś w jej mózgu zaskoczyło. Wstyd i depresja minęły jej jak ręką odjął. Pobiegła włączyć komórkę i Internet. Natychmiast skontaktowała się z Zeldą.
- Nie pozwolę, aby ten łachmaniarz z Polski zabrał mi faceta! Tyle lat o niego walczyłam odganiając wszystkie rywalki! Trzeba pozbyć się tego smarkacza, a małego wyśle się do szkoły z internatem. Kochana myszunia na pewno coś wymyśli! – myślała gorączkowo, wybierając numer przyjaciółki.

Po drugiej stronie globu, w Himalajach Zelda Elvado cieszyła się zasłużonym urlopem. Już drugi tydzień ćwiczyła jogę, kąpała się w strumieniach, słuchała ptaków i czuła się coraz bardziej odstresowana. Ostatnio w pracy miała niezmiernie gorący okres i była wykończona. Musiała się uspokoić, wypocząć, aby znowu pięknie wyglądać i doprowadzić do finału swoje zamiary. Nic nie mogło zepsuć jej dobrego humoru. Tłusta zdobycz już niedługo trafi w jej macki. Była z siebie dumna, wiedziała, że w snuciu pokrętnych intryg nikt nie może jej dorównać. Rano jak zwykle zerknęła na telefon i zobaczyła sms od Nicoli – Włącz telewizor!
- Mój boże ta dziewczyna bije rekordy głupoty, czego znowu ode mnie chce? Może jednak coś się stało?!– zdenerwowana zaczęła szukać pilota. Oczywiście po włączeniu odbiornika zobaczyła tę samą fotografię co Nicola. Przerażona złapała się za serce i osunęła się na najbliższy fotel. W głowie miała mętlik. Zaczęła nią potrząsać, żeby zebrać myśli.  Miała wrażenie, że trafił w nią piorun, a misternie obmyślony plan zaczął się właśnie sypać jak domek z kart. – Muszę natychmiast wracać, bo inaczej stracę wszystko co do tej pory zdobyłam. Ten Karski to bomba z opóźnionym zapłonem. Jeśli zacznie mówić to po mnie! Mogłam już dawno go uciszyć, ale ze mnie idiotka!
.............................................................................................................

W willi Norra pod drzwiami sypialni Jacka zebrała się spora gromadka. Po zerknięciu na kalendarz wszyscy zorientowali się, że to dzisiaj ma wizytę w Klinice Rehabilitacyjnej. Nie skutkowały żadne prośby i groźby. Jacek za żadne skarby nie chciał wyjść z pokoju. W końcu zeszli do salonu, gdzie Max wpadł na genialny pomysł. Wysłał na górę samego Michałka z jednym małym pytaniem, a oni całą ekipą schowali się za rogiem.
- Tatusiu – zastukał do drzwi chłopczyk.
- Co się stało kochanie? – rozległ się stłumiony głos Karskiego.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Mówiłeś, że nie musisz iść do lekarza bo samo ci przejdzie, to ja jutro nie muszę jechać z Zosią do dentysty, prawda? Na pewno też samo mi przejdzie i dziurka przestanie mnie boleć – tłumaczył mu z przejęciem chłopiec.
- Kto ci nagadał takich głupot?! – krzyknął zdenerwowany Jacek i otwarł drzwi. Oczywiście jak tylko wyszedł na korytarz przyczajona rodzinka rzuciła się na niego, został obezwładniony i zawleczony do jadalni. Siedział teraz na fotelu i obserwował ich spod długiej grzywki prychając pogardliwie.
- Nie rób takiej głupiej miny, Max zawiezie cię do tego profesora. Nie bądź uparty, nikt cię tam nie będzie widział. To prywatny szpital i pacjenci są umawiani na godziny – odezwała się do niego stanowczo Zofia. Jacek nie miał więc innego wyjścia jak się podporządkować. Dzięki sprytnemu dzieciakowi i małemu szantażowi grzecznie się ubrał i pojechał z mężem do kliniki. Okazało się, że spory guz, który mu wycięto przylegał ściśle do kręgosłupa i trochę go zdeformował, stąd te uporczywe bóle w plecach. Zalecono mu codzienne ćwiczenia pod okiem doświadczonego trenera i pływanie co najmniej przez godzinę. Od razy został zaprowadzony najpierw do sklepiku z potrzebnymi akcesoriami, a potem na salę gimnastyczną. Max tymczasem pojechał do swojego studia i miał po niego wrócić za trzy godziny. Jacek powędrował do szatni, gdzie przebrał się w krótkie spodenki i dość obcisłą koszulkę. W tym stroju wyglądał bardzo zgrabnie i młodo. Najwyżej na jakieś osiemnaście lat. Długie, kasztanowe włosy zaplótł w ścisły warkocz. Wyszedł mu naprzeciw wysoki, lekko szpakowaty mężczyzna, zbudowany jak kulturysta. Przyjrzał mu się wyraźnie zaskoczony.
- Chyba zaszła jakaś pomyłka chłopcze, miał tu na mnie czekać pan Karski. Fitness dla młodzieży jest po drugiej stronie korytarza – odezwał się grzecznie, mierząc jego ciało aprobującym spojrzeniem.
- Jacek Karski – wyciągnął do trenera rękę – nastolatkiem już dość dawno nie jestem – uśmiechnął się rozbawiony takim powitaniem.
- Bardzo pana przepraszam, strasznie młodo pan wygląda – zmieszał się mężczyzna. – Nazywam się Stiven Mora i przez jakiś czas będzie pan pod moim nadzorem. Czytałem pana kartę i ułożyłem plan poprawiający stan mięśni grzbietu odpowiedzialnych za stabilność kręgosłupa. Jak je wzmocnimy to bóle powinny zniknąć.
- Nic się nie stało, możemy zaczynać.
- Najpierw pana oprowadzę, a potem pokaże zestaw ćwiczeń – mężczyzna zaczął mu pokazywać poszczególne przyrządy i tłumaczyć do czego służą. Czas upłynął Jackowi niezmiernie szybko. Trzy godziny minęły jak z bicza strzelił. Stiven okazał się miłym, inteligentnym facetem i wyraźnie dawał do zrozumienia, że chłopak bardzo mu się podoba. Nie przekroczył jednak dozwolonej granicy. Karski ćwiczył właśnie na ławeczce leżąc na brzuchu. Koszulka podniosła mu się do góry ukazując gładką skórę. Trener siedział obok, położył mu rękę na plecach tłumacząc, które grupy mięśni powinien napinać, co nie przeszkadzało mu wpatrywać się z zachwytem w pacjenta. O tym jednak, odwrócony do niego tyłem Jacek nie wiedział. Natomiast dla wchodzącego na salę Maxa było to doskonale widoczne, aż zazgrzytał zębami ze złości. Jakiś obcy facet obmacywał jego męża i miał minę jakby się chciał na niego rzucić. Czerwona mgła zasłoniła mu oczy i przyćmiła rozsądek. Podszedł do nich, chwycił mężczyznę za kark i rzucił nim o ścianę jak szmacianą lalką. Norr był muzykiem owszem, ale na swoje potężne mięśnie musiał zasłużyć wielogodzinnymi treningami. Nie wyrobił ich sobie grając na gitarze. Miał naprawdę niedźwiedzią siłę. Facet osunął się na ziemię kompletnie sflaczały, nie zdążył wydać z siebie nawet jęku. Piosenkarz spadł na niego jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Jacek natomiast usłyszał głuchy odgłos i zaciekawiony usiadł i z niedowierzaniem spojrzał na podłogę, gdzie leżał rozpłaszczony Stiven, a nad nim posapując jak rozjuszony byk stał czerwony ze złości Max.
- Co mu zrobiłeś idioto?! – wrzasnął na męża, podbiegł do mężczyzny, który właśnie się podnosił trzymając się za głowę.
- Co z tobą wyprawiał ten zboczeniec? – warknął już nieco przytomniejszy Norr, któremu właśnie zaczynał wracać rozum.
- Pobiłeś ty furiacie mojego trenera! Zgłupiałeś kompletnie! – krzyknął na niego coraz bardziej wkurzony Jacek.
- No co, obmacywał cię i wyglądał jakby miał zaraz rozpocząć konsumowanie – bronił się coraz mniej pewnie Max. – Poza tym słabowity jakiś, jeden cios i padł jak mucha.
- Nie sądź innych według siebie, to tobie na widok gołego tyłka odbija! Przestań się gapić i wezwij jakąś pomoc! Krew mu się leje z nosa i chyba ma wstrząs mózgu! – Po kwadransie siedzieli już w gabinecie dyrektora kliniki, a biednego Stivena zabrało pogotowie. Norr za pomocą książeczki czekowej szybko rozwiązał problem. Spory datek dla szpitala i poszkodowanego wymazał z pamięci zainteresowanych całą sytuację. 

Do domu wracali w milczeniu nie odzywając się do siebie obaj zdenerwowani, oczywiście każdy z innych powodów. Kiedy tylko wyszli na piętro Jacek wepchnął Maxa do jego sypialni i zamknął drzwi.
- Ty gorylu, jak ja się teraz w tej Klinice pokażę! Nic ci z wiekiem rozumu nie przybyło! Zachowałeś się jak zazdrosny gówniarz! – uderzył Norra zaciśniętą pięścią w klatkę piersiową.
- A co, miałem spokojnie patrzyć jak się do ciebie przystawia! Mnie nie dałeś nawet buziaka, a jemu pozwoliłeś się dotykać!
- Tobie nie musiałem nic dawać, sam dobrałeś się do mojego tyłka draniu!
- Rozumiem – Norr zaczął się zbliżać powoli do chłopaka, przypierając go do ogromnej, trzydrzwiowej szafy. – Mam sobie brać co chcę, bo ty mi tego sam nie dasz.
- Co takiego?! – Jacek dosłownie zbaraniał na taką pokrętną filozofię. Otworzył szeroko ze zdumienia brązowe oczy. Tylko Max mógł wymyślić coś takiego. Właśnie miał go trzepnąć w ten zakuty łeb, kiedy został podstępnie zaatakowany. Mężczyzna sprytnie skorzystał z jego chwilowego otumanienia i wpił się mu w usta. Otoczył go silnymi ramionami i przytulił do swojego umięśnionego torsu. Zaczął muskać jego wargi w delikatnej pieszczocie. Mruczał przy tym z zadowolenia jak wygłodzony kocur, który właśnie dobrał się do świeżej śmietanki. Gdy tylko Jacek rozchylił usta, aby zaprotestować wsunął mu do środka zwinny język i rozpoczął swoje badania. Ostrożnie gładził policzki i podniebienie, trącał zęby, nie zapominając się przy tym ocierać o niego całym spragnionym ciałem. Chłopak z początku niechętny rozpalał się stopniowo, a jego oczy zaczęły błyszczeć gorączkowo, wzbudzając w mężczyźnie jeszcze większe pożądanie. Nozdrza się mu rozdęły jak u rasowego rumaka i oddychał szybko cichutko pojękując. Te słodkie dźwięki brzmiały w uszach Norra jak najwspanialsza muzyka. Nagle coś zazgrzytało, chrupnęło i drzwi od szafy rozsunęły się na boki, a spleceni ze sobą mężczyźni z hukiem wpadli do środka. Na szczęście dno wyłożone było poskładanymi koszulami, więc nie potłukli się zbytnio.
- Złaź ze mnie wielkoludzie, dusisz mnie – prychnął na niego Jacek, który oczywiście znalazł się na spodzie tej kanapki.
- Skarbie – rzucił Max, podnosząc potarmoszonego męża do pionu – bzykałeś się kiedyś w szafie, bo ja nie – odezwał się ochryple z podejrzanie błyszczącymi oczami i wyszczerzył do niego zęby w drapieżnym, wilczym uśmiechu.
..............................................................................................................................
Betowała Niebieska



12 komentarzy:

  1. Takie tam w szafie~

    OdpowiedzUsuń
  2. No ciekawe co ta Nicola znowu wymyśli, ubić ją, ubić,,, i trochę to podejrzanie wyglądało,, czy te dwie baby znają Karskiego??! O_O
    No nie ważne,,, fajny podstęp, wywabić Jacka z pokoju za pomocą Michasia haha:)
    Nie mogę się doczekać kolejnej notki :)
    twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz więcej osób jest zamieszanych w tą intrygę. Podoba mi się to:) Ciekawe ty|ko czego chce menadżerka bo mam wrażenie że chodzi o coś grubsza sprawa.
    Nico|a to idiotka i mam nadzieje że za dużo nie namiesza. Jestem ciekawa po kim Michaś ma takie s|odkie oczka chociaż mogę się domyś|ać :)
    Biedny Jacek chcia| zrobić na z|ość Maxowi a to się obruci|o przeciwko niemu chociaż nie powiem by|o zabawnie :)
    Max to straszny narwaniec a|e za to go |ubie :) Ty|ko żeby tak biednego trenera za nic poturbować to chyba trzeba być nim.
    Ostatnia scena troszkę niebezpieczna bo oboje igrają z ogniem. Mam nadzieje że nic z|ego nie zma|ują. Chociaż bzykanie w szafie ciekawy pomys| :) Mimo wszystko Max chyba powinien zmienić taktykę niby Jacek to jego mąż a|e ty|e czasu się nie widzie|i rozsta|i się w gniewie. Fakt Jacek też ma na niego ochotę a|e nie do końca chyba mu ufa. Może coś subte|nej? Kiedy ko|ejna kartka z pamiętnika? Coś więcej o ich rozstaniu może.
    Notka jak zawsze świetna:) Dużo weny i chęci do pisania d|a sprawdzonych starych fanów takich jak ja :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Och te młodzieńcze wybryki.Tak myślałam, że tyłeczek Jacusia trafi do gazet, bo kto przepuściłby taką okazję.
    Cudowna notka

    OdpowiedzUsuń
  5. Że ty masz czelność kończyć notkę w takim momencie! No nie dopuszczalne! xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    ale pomysły chodzą po głowie Maxa, wszyscy przekabacili Michałka przeciwko Jackowi, wrrr... i znów ta Nicola, co ona teraz będzie knuła, no i okazuje się, że jeszcze Zelda brała udział w pozbyciu się Jacka z życia Maxa, jeśli Jacek coś wie o tamtych latach to powinien jak najprędzej powiedzieć o tym Maxowi, bo coś czuję, że później będzie za późna, jak to można powiedzieć „czarne chmury” zbierają się nad Jackiem
    Weny życzę...
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. za kończenie w takim momencie notek to się powinno za każdym razem po paznokciu wyrywać i zębie do kompletu T^T

    OdpowiedzUsuń
  8. omg XD jestem w niebie *.* weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedna mała uwaga: "uderzył Norra otwartą pięścią w klatkę"
    Nie można uderzyć "otwartą pięścią"

    Btw Rozdział epicki jak zawsze. Oby tak dalej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że ktoś tu jeszcze czuwa. Poprawiłam, nie mam bety, która by mnie opieprzała za takie głupoty.

      Usuń
  10. Mam wrażenie, że z imieniem menadżerki jest coś nie tak. Najpierw przedatawiłaś ją jako Sybillę Lomez a teraz Nicola dzwoni do Zeldy???

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniale, jaka sensacja się zrobiła, czyli wiedziała ale myślała że się rozwiedli, więc tak jak myślałam menadżerka za tym wszystkim stoi, oby szybko Max się zorientował kto stoi za tą całą sytuacją...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń