Wszystkich zainteresowanych skąd się biorą dzieci odsyłam
do wstępu. Trochę go zmieniłam pod wpływem waszych pytań. Jak wam będzie mało,
to w którymś rozdziale obszerniej to wyjaśnię.
Norr po
powrocie do Stanów był ogromnie zajęty. Oprócz zwykłych zajęć jak wywiady,
koncerty, spotkania z fanami musiał jeszcze zająć się przygotowaniem domu na
przyjazd gości. Nie chciał tego powierzyć ani swojej wieloletniej menedżerce
Sybilli Lomez, ani Nicoli, która była
świetną organizatorką i zazwyczaj zajmowała się takimi sprawami. Z problemu
zwierzył się jedynie czarnoskórej gospodyni Marcie od początku traktowanej
przez niego jak członek rodziny. Była jedyną osobą z jego otoczenia do której
miał absolutne zaufanie. Doradziła mu jak powinien wyglądać pokój dla
pięciolatka, bo właśnie z tym miał największy kłopot. Prace remontowe trwały
już od wtorku. Trzeba było się śpieszyć, bo sypialnia Jacka i Zosi także
musiała być gotowa na czas. Sybillę i Nicolę zarzucił natomiast taką ilością
poleceń, że potem zastanawiał się złośliwie kiedy one właściwie śpią. Nie
chciał by węszyły po domu i dowiedziały się przedwcześnie o przyjeździe męża.
Obu nic nie powiedział o podróży do Polski i na razie nie miał zamiaru ich o
tym informować.
Wieczorami
jednak, kiedy niesamowicie zmęczony kładł się do łóżka długo jeszcze nie mógł
zasnąć. Ciągle miał przed oczami słodko zarumienioną twarz Jacka i uśmiechnięty
pyszczek Michasia. Jeśli będzie ostrożny i dobrze to rozegra to zostaną z nim
na zawsze. Nareszcie będzie miał prawdziwą rodzinę o jakiej zawsze marzył. Miał
zamiar swoje sprawy poukładać tak, aby potem mógł poświęcić jak najwięcej czasu
dla męża i dziecka.
Chciał
znaleźć winowajców, którzy zniszczyli jego małżeństwo i odpowiednio ich ukarać.
Pragnął zemsty za te wszystkie lata samotności, za cierpienie z jakim musiał
borykać się pozostawiony samemu sobie młodziutki Karski. Parę kandydatów już
nawet miał, ale musiał jakoś zdobyć dowody ich winy, bo Jacek nigdy mu nie
uwierzył na słowo. Niespokojne myśli kłębiły mu się w głowie przez wiele godzin.
Zasnął dopiero nad ranem. Tydzień upłynął piosenkarzowi bardzo szybko.
……………………………………………………………
Tymczasem
nasza gromadka złożona z Jacka, Michałka, Zosi i Jima nareszcie szczęśliwie
wylądowała. Na zewnątrz było bardzo gorąco. Tropikalne lato dla
nieprzyzwyczajonych Polaków było sporym wyzwaniem. Dobrze, że sekretarz ich
wcześniej uprzedził o panującym upale i odpowiedni się ubrali. Na lotnisku
zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami czekała na nich ogromna, czarna limuzyna
jak z hollywoodzkich filmów. Zachwycony Michaś z piskiem rzucił się w jej
kierunku i oczywiście pierwszy wsunął się do środka. Było już późne popołudnie,
a podróż do willi Norra zabrała im trzy godziny. Na szczęście klimatyzacja w
limuzynie działała bez zarzutu. Zaczęło już zmierzchać kiedy dotarli na
miejsce. Chłopczyk jak tylko przejechali przez bramę otwarł okno i zaciekawiony
wyglądał na zewnątrz. Samochód toczył się szeroką aleją, po której obu stronach
rosły potężne dęby i smukłe lipy. Musiała naprawdę pięknie wyglądać wiosną,
kiedy drzewa zakwitły i rozsiewały wokół siebie upajający aromat.
- Zobacz
tatusiu jaki wielki dom! – krzyknął z entuzjazmem maluch. – Wygląda jak jakiś
pałac. Jeśli tatuś Max jest w nim królem, to czy ja będę księciem? – pisnął do
Jacka. Jego oczy błyszczały z radości jak najprawdziwsze gwiazdy.
- Michaś,
zamknij to okno. Zaraz się zatrzymamy i wszystko sobie dokładnie obejrzysz –
Karski złapał małego za spodenki bojąc się, że podekscytowany dzieciak wypadnie
na jakimś zakręcie. Samochód stanął przed wejściem do domu. Drzwi otwarł im
najprawdziwszy lokaj w służbowym stroju. Zlustrował ich zakurzone, wymięte
ubranie i głośno westchnął. Zachował jednak kamienną twarz prawdziwego
profesjonalisty.
- Proszę
wejść, pokoje dla państwa są już gotowe. Kolacja będzie za godzinę – Prowadził
ich rozległym hollem w kierunku stromych schodów prowadzących na piętro.
- Czy temu
panu ktoś spetryfikował buzię? – zapytał Michaś teatralnym szeptem, nie
odrywając oczu od sztywnego mężczyzny.
-
Przepraszam pana – jęknął zawstydzony zachowaniem syna Jacek – mały ostatnio
oglądał wszystkie części Harrego Pottera.
- Nic nie
szkodzi, mam na imię Sam i tak proszę się do mnie zwracać – odezwał się chłodno
lokaj. – W lochach trzymamy potwora i rzucamy mu czasem jakieś niegrzeczne dziecko
na pożarcie – posłał Michasiowi krzywy uśmieszek.
- Naprawdę
macie prawdziwe lochy?! Mogę zobaczyć?! – Od razu zainteresował się chłopczyk i
chwycił zaskoczonego taką poufałością mężczyznę za rękę. – A to straszydło jest
duże? Czym go karmicie jak nie macie dzieci? – Zarzucił go pytaniami z
niesamowitą szybkością. Do lokaja najwidoczniej dopiero teraz dotarło jaką
popełnił gafę. Ten maluch bynajmniej się nie przestraszył i teraz trzymał
kurczowo jego dłoń, najwyraźniej oczekując jakiś niesamowitych atrakcji. Kiedy
dotarli do schodów pojawił się na nich Max zwabiony niecodziennymi piskami. Na
ich widok jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Zaczął iść w stronę naszej
gromadki niestety coś go wyprzedziło. Wielkie, czarne, kudłate bydlę wyskoczyło
zza jego pleców i rzuciło się w kierunku gości.
- Piekielny
pies, taki jak w książce! – kwiknął Michaś nieco spanikowany i podbiegł do
Norra. Zawisnął mu na szyi i objął w pasie nóżkami, aby dziwny zwierz mu ich nie
odgryzł. – Tatusiu, będziesz moim rycerzem i obronisz mnie? Sam mówił, że on
pożera niegrzeczne dzieci, a ja dzisiaj trochę rozrabiałem – tłumaczył z
przejęciem, tuląc się do mężczyzny.
- Głuptasie
to tylko Dark i nie jest jakimś straszydłem, tylko dość dużym kundlem –
rozbawiony Max głaskał chłopczyka po ciemnej główce i z zachwytem, ponad jego
ramieniem, wpatrywał się w Jacka ubranego w obcisłe jeansy i przylegającą do
smukłego ciała koszulkę. - Chodźcie za mną pokażę wam wasze pokoje. Jim możesz
wracać do domu, dzisiaj nie będziesz już potrzebny – zwrócił się do sekretarza.
Karski z nieprzeniknioną miną obserwował tę scenkę i bynajmniej nie był z niej
zadowolony. Niepokoiło go to, że maluch tak bardzo przywiązał się do Norra.
Zastanawiał się jak on ich rozdzieli po upływie tych sześciu miesięcy. Szedł za
piosenkarzem wchodzącym po schodach z synkiem w ramionach, a jego wzrok
mimowolnie powędrował w dół, prześlizgnął się po rysujących po cienką koszulą
mięśniach i zatrzymał na apetycznym tyłku, kołyszącym się przed samym jego
nosem. – O mój boże, ja naprawdę jestem
niewyżytym kretynem. Mam ochotę wbić w niego zęby – jęknął w duchu Karski. -To będzie bardzo dłuuugie pół roku. Mam nadzieję, że będziemy rzadko się widywać. Jest teraz taki sławny i
z pewnością bardzo zajęty. Chyba niepotrzebnie się przejmuję – odetchnął
głęboko i oderwał wzrok od fascynującego widoku.
Już po
kwadransie każdy z nich był w swojej sypialni. Jacek najpierw zajął się
Michasiem, który za żadne skarby nie chciał wyjść z łazienki. Ogromna wanna z hydromasażem
zupełnie go zaczarowała. Głód jednak wygrał z chęcią do dalszej zabawy. Po pół
godzinie szalonych pląsów i zalaniu całej podłogi pozwolił się wyciągnąć i
ubrać. Jacek puścił mu jakąś bajkę w
telewizji i pośpiesznie poszedł do swojego pokoju znajdującego się dokładnie
naprzeciwko. Wziął szybki prysznic i przebrał się do kolacji w długie, białe
spodnie i elegancką jedwabną koszulkę. Wyszczotkował i rozpuścił długie włosy.
Spływały mu na plecy lśniącą, jedwabistą kurtyną. Dokładnie o dziewiętnastej
lokaj zapukał do jego drzwi. Trzymał za rączkę poskakującego malucha.
- Zaprowadzę
pana do jadalni, ten dom jest dość duży i łatwo się w nim zgubić – poszedł przodem
wskazując drogę. Kiedy zeszli na dół wszyscy już na nich czekali. Jacek
zauważył jak Max przesuwa wzrokiem po jego sylwetce błyszczącymi oczyma.
Zarumienił się i usiadł obok niego.
- Co wyście
tak długo robili? – zapytała Zosia.
- Tatuś ma
fajowską wannę, pełno w niej bąbelków, które strasznie łaskoczą – wyjaśnił jej
Michaś.
- No tak,
powinnam się domyślić, że to twoja wina łobuziaku – kobieta pociągnęła go
żartobliwie za ucho. Karski tymczasem grzebał smętnie w talerzu. Apetyt jakoś
całkowicie go opuścił. Poczuł się strasznie zmęczony. Marzył jedynie o
położeniu się do łóżka.
- Jacku źle
się czujesz, jesteś strasznie blady? – zapytał go piosenkarz z niepokojem
patrząc na jego pobladłe policzki.
- Podróż
trochę mnie zmęczyła – odpowiedział cicho masując skronie. Głowa zaczęła go
boleć. Wstał, osunął krzesło i nieco się zachwiał. Max złapał go w ramiona,
wziął na ręce i uśmiechnął się do Zosi i Michasia.
- Jedzcie, a
ja zaniosę go na górę. Musi odpocząć – przytulił męża do szerokiej piersi i
wyszedł z jadalni.
- Max, puść
mnie, poradzę sobie – wyszeptał zawstydzony Jacek. Nie chciał by ktoś służby lub
ochroniarzy zobaczył ich razem. Będą potem plotkować i zaświadczą przeciwko
niemu, kiedy będzie chciał się z nim rozstać.
- No coś ty,
to dla mnie przyjemność. Jesteś taki ciepły i
wspaniale pachniesz – zanurzył twarz we włosach młodszego mężczyzny. –
Cały tydzień myślałem o tym, kiedy znowu będę mógł cię przytulić. – Wymruczał do
jego ucha. Zaniósł swój słodki ciężar do jego sypialni i ostrożnie położył go
na łóżku. – Zaczekaj, przyniosę ci trochę bulionu i coś do picia. Nie możesz
zasnąć z pustym żołądkiem.
- Ale
Michaś, trzeba się nim zająć – zaprotestował.
- Zaopiekuję
się nim, a ty w nagrodę wpiszesz mi piątkę do dzienniczka – wyszczerzył się do
niego Norr. Podszedł do szafy, wyjął z niej piżamę i położył ją na kołdrze. –
Pomogę ci się przebrać – zanim Jacek zdążył zaprotestować zaczął rozpinać jego
koszulę.
- Max, nie
jestem dzieckiem potrafię się ubrać – pisnął zmieszany, kiedy palce męża zetknęły
się z jego skórą. Miał wrażenie, że z ich opuszków rozszedł się po jego ciele
jakiś dziwny impuls. Zadrżał i poczuł rozchodzące się we wszystkie strony
przyjemne ciepełko.
- Nie bądź
taki – uśmiechnął się do niego błagalnie Norr. – Pozwól się chociaż pogapić
skoro nie mogę cię dotknąć.
- Ale… -
usiłował zaoponować Jacek.
- Wyobraź
sobie, że jestem pielęgniarką – odezwał się przebiegle piosenkarz i zdjął z niego
koszulę. Robił to bardzo wolno i niesamowicie delikatnie. Dosłownie muskał go
czubkami palców. Nieco oszołomiony Jacek właściwie nie mógł nic mu zarzucić. To
on miał problem, z opanowaniem swojego zdradliwego ciała. W ten sposób Norr,
przez prawie kwadrans pomagał mu nałożyć piżamę. Po tej operacji Karski był
cały czerwony na twarzy, miał przyśpieszony oddech i ledwo nad sobą panował.
Max włożył mu pod plecy puchatą poduchę i zerknął na niego niewinnie.
- Od razu
lepiej wyglądasz, wróciły ci nawet rumieńce – obdarzył go psotnym uśmieszkiem. –
Każę Samowi przynieść ci tutaj kolację. Ja też muszę się wcześniej położyć,
jutro z samego rana mam wywiad. – Zostawił Jacka z kompletnym chaosem w głowie.
Był zadowolony z tego co osiągnął. Te śliczne rumieńce na twarzy zmieszanego męża świadczyły na jego korzyść.
……………………………………………………………………
Niestety
wszystkie plany Norra o wcześniejszym położeniu się do łóżka wzięły w łeb. Po
uśpieniu Michasia zszedł do gabinetu na wieczornego drinka. Usiadł z książką w
ręce, aby się odprężyć przed snem. Po chwili rozdzwonił się telefon. Czekał
przez chwilę mając nadzieję, że jego dręczyciel odpuści i da mu spokój. Niestety
po kilkudziesięciu sekundach słuchania natrętnej melodyjki zniecierpliwiony
podniósł słuchawkę.
- Max,
strasznie cię przepraszam, ale ta kretynka Nicola narobiła nam kłopotów.
Mówiłem, żebyś jej nie kupował tego pierścionka – rozległ się głos Jima. – Od kiedy
wróciłem atakują mnie reporterzy, nawet nie miałem czasu się wykąpać. Śmierdzę
jak muł.
- Co znowu
wymyśliła ta idiotka? Będę ją musiał w końcu zwolnić – warknął Norr wkurzony,
że przerywa mu wypoczynek.
- Jakiś pismak
zapytał ją o tą biżuterię, a ona powiedziała, że dostała ja od ciebie. Z jej
wypowiedzi wynikło, że się zaręczyliście. Co ja do cholery mam im powiedzieć,
bo koczują pod moim domem? – odezwał się zdenerwowany sekretarz.
- Prawdę
chłopie, prawdę. Baba jest na mnie napalona od lat i to są tylko jej pobożne
życzenia. Pierścionek był jej prezentem urodzinowym i Nicola doskonale o tym
wie – westchnął ciężko piosenkarz. Nie znosił zatargów z prasą. Znowu nie
zostawią na nim suchej nitki.
- Ale Max,
widzieli was razem u jubilera i nawet zrobili wam zdjęcie. Naprawdę wyglądacie
na nim na szczęśliwą, zakochaną parę. Pomyślą, że chcesz się wycofać w ostatniej
chwili i zostawiasz na lodzie tą bidulkę od lat wiernie w tobie zakochaną.
Znowu wyjdziesz na potwora – tłumaczył mu Jim coraz bardziej wyprowadzony z
równowagi.
- Spokojnie,
przekaż to co ci powiedziałem i nie martw się. Mam pomysł. Ta suka zapłaci mi
za wszystko – odezwał się spokojnie Norr, uśmiechając się do siebie złośliwie. –
Oglądaj jutro mój wywiad i nagraj go dla mnie. Przyjemnej nocy Jim. – Odłożył słuchawkę.
– Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.
Jacek się wścieknie, trudno, nie mam innego wyjścia. Chyba dostanę tą
trzepaczkę. Ciekawe czy zabrał ja ze sobą? A tę sukę Nicolę jasny szlag trafi!
Zachciało się jej szantażu? Prawdziwa z niej desperatka! – Max dolał sobie
koniaczku i usiadł z powrotem w wygodnym fotelu. Zaczął obmyślać szczegółowy
plan.
...........................................................................................
Betowała Niebieska
...........................................................................................
Betowała Niebieska
Michaś jest tak s|odki że bym go schrupa|a. Max jako pie|ęgniarka no to sobie można bardzo |adnie wyobrazić. Ty|ko niech ten Jacek zmądrzeje trochę bo i|e się będą tak biedaki męczyć. Co za Nico|a kurcze? Jakieś straszne babsko mam nadzieje że Max`szybko się z nią rozprawi. No i czemu w takim momencie skończy|aś ja chcę znać jego szatański p|an. Dużo dużo weny i chęci
OdpowiedzUsuńszkoda mi Jacka, że Max na pewno nie pozwoli mu decydować i go omami. Jakoś przedtem, przed tym listem miał głęboko w poważaniu synka i męża.
OdpowiedzUsuńDziwne, że nie wzięli rozwodu.
Uwielbiam Michasia, te jego słodkie zachowanie
ah te plany zua~
OdpowiedzUsuńEj no! Skończyć w takim momencie jest nie do pomyślenia!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa planu Max'a. Mam nadzieję, że dokopie Nicoli. Ech, ja zawsze wybiegam gdzieś do przodu i już bym chciała żeby cała ta intryga się wyjaśniła, bo nie wieżę, że Max nie zająłby się Jackiem i Michasiem gdyby wiedział co jego mąż do niego czuje.
Ok. Pora kończyć bo inaczej zacznę bredzić ;P
Weny!
No nieźle..ubić Nicole!!! ta bitch!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że gdy Jacek się wścieknie Norr jakoś go udobrucha a Michaś mu w tym pomoże. Mam nadzieje, że niedługo wszystko sobie wyjaśnią... Bo nie tylko Michaś odczuwa brak drugiego rodzica, ale też Jacek widać, że tęskni za mężem.
Poza tym Michaś jest taki mały,właśnie poznał drugiego tatusia, nie wyobrażam sobie jego smutnej i zrozpaczonej twarzyczki gdy się dowie, że wyjeżdżają... T_T
Więc proszę mi tu za wiele nie komplikować bo Maru będzie płakać ..
Twoja Maru;3
oj coś czuję, że Jacuś będzie główną atrakcją reporterów jako mąż sławy ^^
OdpowiedzUsuńajajaj i nawet Max go przebrał mrr.. ;D
pisz szybciutko *.*
To mnie zaskoczyło. Pozytywnie oczywiście. Ciekawa jestem co Max powie na tym wywiadzie. Mam nadzieję, że pogodzi się z Jackiem. Szkoda mi ich. Powodzenia w dalszym pisaniu
OdpowiedzUsuńahahahah szczwany plan!!! i jestem ciekawa wywiadu ;) czyżby Max miał zamiar wyjawić, ze ma męża? ;>
OdpowiedzUsuńMagnolia
Czyli szykuje się comming out w związku z jego statusem na facebooku? xD
OdpowiedzUsuńNo, to teraz poczekamy :D Hmmm... jest możliwość pożyczenia nagrania tego wywiadu od Jima ^.^
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle cudowny, Michaś naprawdę przywiązał się do Maxa, i będzie ciężko się mu z nim rostać, ale mam nadzieję, zę do tego wyjazdu wszystko się między nimi wyjaśni i Jacek z Michasiem już zostana u Maxa. Ciekawe co wymyślił Maxx, mam dziwne wrażenie, że prasie powie o mężu i że mają razem dziecko... Juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału...
Weny życzę....
Pozdrawiam Basia
oooo ^^ proszę or następny roździalik ^^ nio i cieszę się że Jacek urodził synka ^^ sweet ;)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, mały naprawdę jest rozkoszny, Sam chciał go przestraszyć, a otrzymał odwrotny efekt... och Jacek wciąż coś czuje do Maxa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka